Dawno tutaj nie było żadnego tekstu traktującego o komiksach (a dotyczącego "Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela" to już w ogóle), więc mam nadzieję, że kilka poniższych akapitów przypadnie Wam do gustu. Mógłbym w tym miejscu ostrzec przed spojlerami, ale chyba można z grubsza przewidzieć, jak potoczy się opisywana historia, zatem czytajcie śmiało...
Planeta
Hulka to opowieść, którą każdy z nas dobrze zna. Niewolnik
rzuca wyzwanie imperium. Bez historii Spartakusa ten komiks by nie
powstał, podobnie zresztą jak mnóstwo innych utworów, by wymienić
choćby, najbliższą omawianemu dziełu, książkę Księżniczka
Marsa Edgara Ricea Burroughsa (oraz film John Carter,
który powstał na jej podstawie). Z jednej strony Planeta Hulka
to właściwie nic nowego, ot kolejne przetworzenie motywu, który w
kulturze popularnej wałkowany był już wielokrotnie, z drugiej
jednak jest to jedna z najlepszych historii z Hulkiem –
superbohaterem, którego większość osób kojarzyć może tylko z
tym, że co jakiś czas niszczy kolejne bataliony czołgów.
Oczywiście zielony olbrzym jest bohaterem, którego nie da się
łatwo zaszufladkować jako mniej owłosioną wersję King Konga,
niemniej rola etatowego zagrożenia w uniwersum Marvela mogła wielu
czytelników zniechęcić do tej postaci. Dla wszystkich, którzy
postrzegają Hulka właśnie w ten sposób, omawiany komiks jest
idealną odtrutką, dzięki której być może sięgną po inne
przygody alter ego Bruce'a Bannera. Grek Pak wziął klasyczny motyw
wybrańca, któremu wedle przepowiedni pisane jest wyzwolić uciskany
ród i umieścił go w ramach ogromnego, różnorodnego świata.
Gdyby nie tytułowy bohater, czy przywoływani raz za razem inni
herosi Marvela (a także kosmici, którzy pojawili się wcześniej w
innych komiksach tego edytora), historia ta mogłaby spokojnie
funkcjonować poza uniwersum największego amerykańskiego wydawcy.
O fabule zostało już sporo powiedziane, pora więc przedstawić ją
nieco bliżej. Oto najbardziej wpływowi ziemscy bohaterowie, znani
jako Illuminati (m.in. Reed Richards i Tony Stark), postanawiają raz
na zawsze pozbyć się zagrożenia, które stwarza Hulk i wysyłają
go na niezamieszkałą planetę. Jak nietrudno się domyślić, coś
w tym planie idzie nie tak, w efekcie czego nasz bohater trafia na
Sakaar. Planeta ta - a raczej największe imperium, które się na
niej znajduje - przypomina nieco twory państwowe znane ze
starożytności. Niewolnictwo stanowi podstawę gospodarki, pełnia
władzy skupia się w rękach despotycznego Czerwone Króla, a rozwój
cywilizacyjny stoi na dosyć archaicznym poziomie. Technologia jednak
jest wszechobecna, bowiem nad planetą znajduje się międzywymiarowy
portal, przez który trafia na nią mnóstwo istot i przedmiotów z
innych światów. Dlatego nikogo nie dziwią tutaj roboty, broń
laserowa czy statki kosmiczne. Również sam Hulk nie jest pierwszym
obcym, który rozbił się na Sakaarze. Jest jednak najsilniejszym,
więc stanowi idealny materiał na gladiatora. Na arenie radzi sobie
całkiem nieźle, lecz nie pisany mu żywot zniewolonego zabijaki –
wszak musi odegrać przeznaczoną mu rolę wyzwoliciela, a po drodze
zyskać przyjaciół i odnaleźć miłość. Za dużo chyba nie
zdradziłem... Zresztą, mimo sporej schematyczności, fabuła
potrafi w kilku miejscach zaskoczyć, a ciekawa kreacja świata
sprawia, że podczas lektury nie sposób się nudzić.
Grek
Pak to sprawny scenarzysta i rozpoczynając prace nad Planetą
Hulka stworzył rozbudowane
uniwersum, które zamieszkują różowoskórzy ludzie (rasa panów,
spośród której rekrutuje się też wielu niewolników), ciemiężeni
robale (pierwotna rasa Sakaaru, tubylcy tworzący rój), a także
Cienie (mistyczna rasa wojowników). Do tego dodać należy bardzo
oryginalną faunę planety, do której w pewnym stopniu można
zaliczyć również Wildeboty (zdziczałe roboty), a także mnóstwo
przedstawicieli pomniejszych, obcych ras, którzy dostali się na
Sakaar przez portal. Osobne zagrożenie stanowią Kolce – istoty
asymilujące energię, które dziesiątkują populację planety. Jak
już zostało wcześniej wspomniane, co jakiś czas przywołani
zostają ziemscy bohaterowie, przede wszystkim Reed Richard, którego
pożegnalne nagranie przewija się przez całą historię,
przypominając Hulkowi o zdradzie przyjaciół. Dla kogoś, kto
widział okładki poszczególnych zeszytów składających się na
omawianą historię, nie będzie też wielkim zaskoczeniem, że w
roli jednego z gladiatorów pojawia się sam Silver Surfer.
Planeta
Hulka to epicka opowieść,
która publikowana była w „The Incredible Hulk” przez dosyć
długi okres czasu, w związku z czym pracowało przy niej wielu
rysowników. Przede wszystkim Carlo Pagulayan i Aaraon Lopresti. Obaj
panowie posługują się realistyczną, poprawną kreską, a ich styl
jest dosyć podobny, dzięki czemu szata graficzna nie traci na
spójności. Oczywiście zmiany rysowników są zauważalne, niemniej
te przetasowania nie przeszkadzają w żaden sposób w odbiorze
historii. Nawet kiedy w kilku kadrach styl rysunków zaczyna znacznie
odbiegać od tego, co widzieliśmy na poprzednich stronach, to można
zabieg taki usprawiedliwić przez fakt, że właśnie prezentowane są
retrospekcje (dzieje się tak przede wszystkim w trzecim odcinku,
kiedy w gronie rysowników pojawiają się Michael Avon Oeming, Alex
Nino i Marshall Rogers). Momentami kreska jest nieco niechlujna i
uproszczona, niemniej idealnie dobrana paleta barw, dynamiczne ujęcia
i wspaniałe sceny walk wynagradzają wszelkie niedociągnięcia.
Na Planetę Hulka złożyło się 16 zeszytów regularnej serii. Do tego doliczyć można preludium tej opowieści, a także historię z „Giant-Size Hulk”, która niestety nie znalazła się w polskim wydaniu. Zamiast niej pojawiła się opowieść z 15 numeru „Amazing Fantasy” (żeby nie było niedomówień: nie tego oryginalnego, w którym zadebiutował Spider-Man, lecz drugiej serii, którą zaczęto publikować w 2004 roku). Przy tak długich historiach nierzadko zdarza się, że w pewnym momencie coś przestaje działać, a czytelnik chce już tylko jak najszybciej dobrnąć do zakończenia. Tutaj jest inaczej. Pak dokładnie przemyślał fabułę swojego dzieła, dobrze rozmieszczając w niej kolejne zwroty akcji i zaskakując samym finałem. Rzecz jasna, wiele elementów jest do przewidzenia (zwłaszcza w tego typu historii), niemniej przygoda Hulka na Sakaarze od początku do końca cieszy niczym dobra, przygodowa opowieść fantasy, którą w istocie przecież jest. I jak rasowe fantasy pozostawia apatyt na ciąg dalszy.