Opisywany niżej komiks kupiłem dawno temu, przeczytałem dopiero w marcu bieżącego roku, potem powstała ta recka, odleżała swoje (powiedzmy, że miesiąc), dopisałem do niej parę słów i oto w końcu ją wrzucam. W międzyczasie "Zdarzenie. 1908" zostało uznane za popową powieść roku i uhonorowane Nagrodą Literacką im. Henryka Sienkiewicza. Zasługiwało jak żadne inne dzieło.
Wydany
w zeszłym roku komiks Jacka Świdzińskiego pt. „Zdarzenie. 1908” chwalony jest
wszem i wobec. Zachęcony pierwszymi recenzjami nabyłem go niedługo po
premierze, ale jakoś tak się złożyło, że za lekturę zabrałem się dopiero teraz.
Pewnie zrobiłbym to jeszcze później, gdyby nie spotkanie z autorem, które odbyło się w ramach Krakowskiego Festiwalu Komiksu. Po łódzkim, to już drugie, na
które udało mi się trafić. Skromność i pasja twórcza Świdzińskiego, połączone z
peanami prowadzącego rozmowę Artura Wabika, przekonały mnie, że nie ma co dłużej
zwlekać. Inne komiksy mogą sobie dalej czekać, ale z rzeczonym dziełem musiałem
się w końcu zapoznać.
I już
na wstępie muszę zaznaczyć, że nie żałuję ani jednej spędzonej z nim sekundy.
Mało tego, wcale nie dziwi mnie, że w podsumowaniach ubiegłego roku zajmuje ono wysokie
lokaty. Może nie czytam tyle, co niegdyś i nie wszystko, co warte uwagi ląduje
na moje półce, niemniej określanie „Zdarzenia. 1908” najlepszym polskim
komiksem minionego roku wcale nie wydaje się być przesadą. Zresztą nawet nie
protestowałbym zbytnio, gdyby ktoś nazwał dzieło Świdzińskiego w ogóle
najlepszym komiksem, który ukazał się w naszym kraju w 2014. Jest to bowiem
świetnie napisana, epicka opowieść, która urzeka już od pierwszej strony.
Szkoda, że wielbiciele komiksów głównego nurtu skreślą ją już na starcie
(zerknijcie na komentarze w sklepie Gildii). Wszystko przez rysunki...
Już
pierwszych kilkanaście stron uświadomiło mi, że mam do czynienia z komiksem
nieco innym niż się spodziewałem. Byłem przekonany, że „Zdarzenie” będzie
oparte jedynie na humorze i zabawie komiksową konwencją. Tymczasem dostałem
pełnokrwistą opowieść przygodową z motywem wielkiej tajemnicy i zbieraniną
wyrazistych bohaterów. Oczywiście absurdalnego humoru jest tutaj na pęczki, ale
ten komiks czyta się nie tylko dla specyficznych żartów, ale również dla
wyjątkowo spójnej opowieści. Pierwsza myśl? Ciekawe, jakby ona wyglądała, gdyby
zabrał się za nią Andreas. Jestem przekonany, że gdyby ilustracje do
scenariusza Świdzińskiego stworzył autor „Koziorożca”, to otrzymalibyśmy
prawdziwy europejski bestseller. A tak dostaliśmy genialny polski komiks, który
doceni góra kilkaset osób. Nie ma jednak co narzekać. Wręcz przeciwnie, jednym
z czynników stanowiących o sile omawianego dzieła są ilustracje. Ale po kolei.
„Zdarzenie.
1908” to opowieść o katastrofie tunguskiej. Świdziński prezentuje swoją wersję
wydarzeń, które miały miejsce na Syberii ponad sto lat temu i które zazwyczaj
łączone są z upadkiem meteorytu. Tutaj w całą sprawę zamieszany jest pewien
genialny serbski inżynier... Oprócz niego w opowieści pojawia się plejada
historycznych postaci, na czele z Feliksem Dzierżyńskim, Rasputinem, Lwem
Tołstojem, carycą Aleksandrą, carewiczem Aleksym, Dersu Uzałą i Siergiejem
Prokudinem-Gorskim – to właśnie ta siódemka tworzy supergrupę, która wyrusza w
głąb Rosji w celu zbadania dziwnych zjawisk atmosferycznych. Taki dream team,
jak to zwykle bywa, zawiązuje się w dosyć przypadkowy sposób. Każdy z wymienionych bohaterów jest inny i nie ma sensu, abym
tworzył w tym miejscu ich rysy charakterologiczne, niemniej warto zwrócić uwagę
na fakt, że najsympatyczniejszą postacią z całego grona wydaje się przyszły
twórca Czeka. Dzierżyński to typowy bohater z przypadku, który chciał sobie
spokojnie siedzieć w więzieniu i pisać książkę, ale wezwało go przeznaczenie...
Jego nieporadność i łatwowierność są naprawdę urzekające. Jak taki człowiek
zmienił się w potwora? Może wskutek wdepnięcia w ślinę Rasputina? Pewnie to
spora nadinterpretacja, ale mi krótka scena przedstawiająca ten "wypadek" skojarzyła się z wątkiem kosmicznego
symbiontu znanym z opowieści o Spider-Manie. „Zdarzenie 1908” jest pełne takich
smaczków. Nie sposób ich tutaj wszystkich opisać, tak jak pewnie nie sposób ich
wyłapać podczas pierwszej lektury. Bohaterowie tego komiksu, ich poczynania i
powiedzonka to materiał do osobnych rozważań.
„Zdarzenie.
1908” jest komiksem wzorcowo napisanym. Nie mam tutaj miejsca na zbyteczne
fragmenty. Do tego autor umiejętnie żongluje różnymi planami czasowymi.
Początek wydaje się niejasny? Spokojnie, w trakcie opowieści wszystko się
wyjaśni. Retrospekcja wyjaśnia wszystko? To tylko pozory, poczekajcie na zakończenie.
I tak dalej... Sama historia jest bardzo filmowa, a sposób jej prezentacji
nasuwa skojarzenia z hollywoodzkimi widowiskami. Doskonałym przykładem jest sam
finał, gdzie próba powstrzymania głównego zagrożenia prezentowana jest
naprzemiennie z potyczkami, które w tym czasie toczą poszczególni bohaterowie.
I w tym miejscu dochodzimy do ilustracji, których prostota bardzo pomaga w
odbiorze tego rozbudowanego dzieła.
Rysunki
Świdzińskiego porównywano do Mrożka i Minkiewiczów (tak mi się przynajmniej
wydaje…). Mi bohaterowie, mimo że dużo bardziej uproszczeni, kojarzą się z
trollami rysowanymi przez Tove Janson. Mniejsza ze skojarzeniami,
najważniejsze, że rysując tak proste postacie autor potrafi opowiadać aż tak
niesamowite fabuły. Rysunek nie jest dla niego żadnym ograniczeniem, wręcz
przeciwnie: prosty styl doskonale sprawdza się w sprawnym snuciu opowieści. Być
może, gdyby musiał każdej planszy poświęcać więcej czasu, a stworzenie
300-stronicowego dzieła wiązało się długimi miesiącami wytężonej pracy, to
„Zdarzenia” nie czytałoby się tak dobrze. Przy całej swej prostocie bohaterowie
mają zróżnicowaną mimikę, gestykulują i uczestniczą w tak dynamicznych scenach,
jak np. walka na topory. Poza postaciami ludzkimi i zwierzętami na planszach
nie znajdziemy wiele więcej. Ot, jakieś drzewa, pojazdy, czasami mignie
tajemnicza metalowa konstrukcja z serca Syberii, ale tak poza tym to tła i
rekwizytów nie ma tu zbyt dużo. I to jest właśnie kolejny atut ilustracji
Świdzińskiego. Jego komiks pozostawia duże pole do popisu dla wyobraźni. Mówiąc
bardziej obrazowo: „Zdarzenie. 1908” jest w tym względzie czymś pośrednim
pomiędzy powieścią tradycyjną a powieścią graficzną. Niby widzimy wszystko, ale
konkretne obrazy tworzymy sobie w głowie. Wyobrażamy sobie nie tylko to, co się
dzieje pomiędzy poszczególnymi kadrami, ale również wszystkie szczegóły, które
powinny się w nich pojawić. Realistyczna, bardzo filmowa opowieść skłania do
tworzenia w wyobraźni dosyć realistycznych obrazów, w związku z czym w głowie
czytelnika powstają adekwatne wizerunki bohaterów, pejzaże, dynamiczne ujęcia
itd.
Ostatnio
czytałem kilka bardzo dobrych komiksów, ale żaden nie wciągnął mnie równie
mocno jak „Zdarzenie. 1908”. Ciekawość, co będzie dalej, nie pozwala się od
dzieła Świdzińskiego oderwać. Nie zrażajcie się zatem opiniami ludzi, którzy
ocenili ten komiks po przykładowych planszach (chociaż z drugiej strony, po
zapoznaniu się z nimi wiedziałem, że go kupię). Taka już specyfika
przykładowych plansz, że niektórym wystarczy je obejrzeć, a inni wolą je
przeczytać... Reasumując: mistrzowski komiks, z którym każdy fan obrazkowego
medium powinien się zapoznać. Chciałem napisać, że wstyd go nie znać, ale tak
naprawdę wstydzić powinni się tylko ci, którzy nie znając go, wypowiadają się
na jego temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz