środa, 21 maja 2014

Planeta Hulka

Dawno tutaj nie było żadnego tekstu traktującego o komiksach (a dotyczącego "Wielkiej Kolekcji Komiksów Marvela" to już w ogóle), więc mam nadzieję, że kilka poniższych akapitów przypadnie Wam do gustu. Mógłbym w tym miejscu ostrzec przed spojlerami, ale chyba można z grubsza przewidzieć, jak potoczy się opisywana historia, zatem czytajcie śmiało...


Planeta Hulka to opowieść, którą każdy z nas dobrze zna. Niewolnik rzuca wyzwanie imperium. Bez historii Spartakusa ten komiks by nie powstał, podobnie zresztą jak mnóstwo innych utworów, by wymienić choćby, najbliższą omawianemu dziełu, książkę Księżniczka Marsa Edgara Ricea Burroughsa (oraz film John Carter, który powstał na jej podstawie). Z jednej strony Planeta Hulka to właściwie nic nowego, ot kolejne przetworzenie motywu, który w kulturze popularnej wałkowany był już wielokrotnie, z drugiej jednak jest to jedna z najlepszych historii z Hulkiem – superbohaterem, którego większość osób kojarzyć może tylko z tym, że co jakiś czas niszczy kolejne bataliony czołgów.


Oczywiście zielony olbrzym jest bohaterem, którego nie da się łatwo zaszufladkować jako mniej owłosioną wersję King Konga, niemniej rola etatowego zagrożenia w uniwersum Marvela mogła wielu czytelników zniechęcić do tej postaci. Dla wszystkich, którzy postrzegają Hulka właśnie w ten sposób, omawiany komiks jest idealną odtrutką, dzięki której być może sięgną po inne przygody alter ego Bruce'a Bannera. Grek Pak wziął klasyczny motyw wybrańca, któremu wedle przepowiedni pisane jest wyzwolić uciskany ród i umieścił go w ramach ogromnego, różnorodnego świata. Gdyby nie tytułowy bohater, czy przywoływani raz za razem inni herosi Marvela (a także kosmici, którzy pojawili się wcześniej w innych komiksach tego edytora), historia ta mogłaby spokojnie funkcjonować poza uniwersum największego amerykańskiego wydawcy.

O fabule zostało już sporo powiedziane, pora więc przedstawić ją nieco bliżej. Oto najbardziej wpływowi ziemscy bohaterowie, znani jako Illuminati (m.in. Reed Richards i Tony Stark), postanawiają raz na zawsze pozbyć się zagrożenia, które stwarza Hulk i wysyłają go na niezamieszkałą planetę. Jak nietrudno się domyślić, coś w tym planie idzie nie tak, w efekcie czego nasz bohater trafia na Sakaar. Planeta ta - a raczej największe imperium, które się na niej znajduje - przypomina nieco twory państwowe znane ze starożytności. Niewolnictwo stanowi podstawę gospodarki, pełnia władzy skupia się w rękach despotycznego Czerwone Króla, a rozwój cywilizacyjny stoi na dosyć archaicznym poziomie. Technologia jednak jest wszechobecna, bowiem nad planetą znajduje się międzywymiarowy portal, przez który trafia na nią mnóstwo istot i przedmiotów z innych światów. Dlatego nikogo nie dziwią tutaj roboty, broń laserowa czy statki kosmiczne. Również sam Hulk nie jest pierwszym obcym, który rozbił się na Sakaarze. Jest jednak najsilniejszym, więc stanowi idealny materiał na gladiatora. Na arenie radzi sobie całkiem nieźle, lecz nie pisany mu żywot zniewolonego zabijaki – wszak musi odegrać przeznaczoną mu rolę wyzwoliciela, a po drodze zyskać przyjaciół i odnaleźć miłość. Za dużo chyba nie zdradziłem... Zresztą, mimo sporej schematyczności, fabuła potrafi w kilku miejscach zaskoczyć, a ciekawa kreacja świata sprawia, że podczas lektury nie sposób się nudzić.


Grek Pak to sprawny scenarzysta i rozpoczynając prace nad Planetą Hulka stworzył rozbudowane uniwersum, które zamieszkują różowoskórzy ludzie (rasa panów, spośród której rekrutuje się też wielu niewolników), ciemiężeni robale (pierwotna rasa Sakaaru, tubylcy tworzący rój), a także Cienie (mistyczna rasa wojowników). Do tego dodać należy bardzo oryginalną faunę planety, do której w pewnym stopniu można zaliczyć również Wildeboty (zdziczałe roboty), a także mnóstwo przedstawicieli pomniejszych, obcych ras, którzy dostali się na Sakaar przez portal. Osobne zagrożenie stanowią Kolce – istoty asymilujące energię, które dziesiątkują populację planety. Jak już zostało wcześniej wspomniane, co jakiś czas przywołani zostają ziemscy bohaterowie, przede wszystkim Reed Richard, którego pożegnalne nagranie przewija się przez całą historię, przypominając Hulkowi o zdradzie przyjaciół. Dla kogoś, kto widział okładki poszczególnych zeszytów składających się na omawianą historię, nie będzie też wielkim zaskoczeniem, że w roli jednego z gladiatorów pojawia się sam Silver Surfer.

Planeta Hulka to epicka opowieść, która publikowana była w „The Incredible Hulk” przez dosyć długi okres czasu, w związku z czym pracowało przy niej wielu rysowników. Przede wszystkim Carlo Pagulayan i Aaraon Lopresti. Obaj panowie posługują się realistyczną, poprawną kreską, a ich styl jest dosyć podobny, dzięki czemu szata graficzna nie traci na spójności. Oczywiście zmiany rysowników są zauważalne, niemniej te przetasowania nie przeszkadzają w żaden sposób w odbiorze historii. Nawet kiedy w kilku kadrach styl rysunków zaczyna znacznie odbiegać od tego, co widzieliśmy na poprzednich stronach, to można zabieg taki usprawiedliwić przez fakt, że właśnie prezentowane są retrospekcje (dzieje się tak przede wszystkim w trzecim odcinku, kiedy w gronie rysowników pojawiają się Michael Avon Oeming, Alex Nino i Marshall Rogers). Momentami kreska jest nieco niechlujna i uproszczona, niemniej idealnie dobrana paleta barw, dynamiczne ujęcia i wspaniałe sceny walk wynagradzają wszelkie niedociągnięcia.


Na Planetę Hulka złożyło się 16 zeszytów regularnej serii. Do tego doliczyć można preludium tej opowieści, a także historię z „Giant-Size Hulk”, która niestety nie znalazła się w polskim wydaniu. Zamiast niej pojawiła się opowieść z 15 numeru „Amazing Fantasy” (żeby nie było niedomówień: nie tego oryginalnego, w którym zadebiutował Spider-Man, lecz drugiej serii, którą zaczęto publikować w 2004 roku). Przy tak długich historiach nierzadko zdarza się, że w pewnym momencie coś przestaje działać, a czytelnik chce już tylko jak najszybciej dobrnąć do zakończenia. Tutaj jest inaczej. Pak dokładnie przemyślał fabułę swojego dzieła, dobrze rozmieszczając w niej kolejne zwroty akcji i zaskakując samym finałem. Rzecz jasna, wiele elementów jest do przewidzenia (zwłaszcza w tego typu historii), niemniej przygoda Hulka na Sakaarze od początku do końca cieszy niczym dobra, przygodowa opowieść fantasy, którą w istocie przecież jest. I jak rasowe fantasy pozostawia apatyt na ciąg dalszy.