czwartek, 30 kwietnia 2015

Zdarzenie. 1908


Opisywany niżej komiks kupiłem dawno temu, przeczytałem dopiero w marcu bieżącego roku, potem powstała ta recka, odleżała swoje (powiedzmy, że miesiąc), dopisałem do niej parę słów i oto w końcu ją wrzucam. W międzyczasie "Zdarzenie. 1908" zostało uznane za popową powieść roku i uhonorowane Nagrodą Literacką im. Henryka Sienkiewicza. Zasługiwało jak żadne inne dzieło.


Wydany w zeszłym roku komiks Jacka Świdzińskiego pt. „Zdarzenie. 1908” chwalony jest wszem i wobec. Zachęcony pierwszymi recenzjami nabyłem go niedługo po premierze, ale jakoś tak się złożyło, że za lekturę zabrałem się dopiero teraz. Pewnie zrobiłbym to jeszcze później, gdyby nie spotkanie z autorem, które odbyło się w ramach Krakowskiego Festiwalu Komiksu. Po łódzkim, to już drugie, na które udało mi się trafić. Skromność i pasja twórcza Świdzińskiego, połączone z peanami prowadzącego rozmowę Artura Wabika, przekonały mnie, że nie ma co dłużej zwlekać. Inne komiksy mogą sobie dalej czekać, ale z rzeczonym dziełem musiałem się w końcu zapoznać.


I już na wstępie muszę zaznaczyć, że nie żałuję ani jednej spędzonej z nim sekundy. Mało tego, wcale nie dziwi mnie, że w podsumowaniach ubiegłego roku zajmuje ono wysokie lokaty. Może nie czytam tyle, co niegdyś i nie wszystko, co warte uwagi ląduje na moje półce, niemniej określanie „Zdarzenia. 1908” najlepszym polskim komiksem minionego roku wcale nie wydaje się być przesadą. Zresztą nawet nie protestowałbym zbytnio, gdyby ktoś nazwał dzieło Świdzińskiego w ogóle najlepszym komiksem, który ukazał się w naszym kraju w 2014. Jest to bowiem świetnie napisana, epicka opowieść, która urzeka już od pierwszej strony. Szkoda, że wielbiciele komiksów głównego nurtu skreślą ją już na starcie (zerknijcie na komentarze w sklepie Gildii). Wszystko przez rysunki...

Już pierwszych kilkanaście stron uświadomiło mi, że mam do czynienia z komiksem nieco innym niż się spodziewałem. Byłem przekonany, że „Zdarzenie” będzie oparte jedynie na humorze i zabawie komiksową konwencją. Tymczasem dostałem pełnokrwistą opowieść przygodową z motywem wielkiej tajemnicy i zbieraniną wyrazistych bohaterów. Oczywiście absurdalnego humoru jest tutaj na pęczki, ale ten komiks czyta się nie tylko dla specyficznych żartów, ale również dla wyjątkowo spójnej opowieści. Pierwsza myśl? Ciekawe, jakby ona wyglądała, gdyby zabrał się za nią Andreas. Jestem przekonany, że gdyby ilustracje do scenariusza Świdzińskiego stworzył autor „Koziorożca”, to otrzymalibyśmy prawdziwy europejski bestseller. A tak dostaliśmy genialny polski komiks, który doceni góra kilkaset osób. Nie ma jednak co narzekać. Wręcz przeciwnie, jednym z czynników stanowiących o sile omawianego dzieła są ilustracje. Ale po kolei.

„Zdarzenie. 1908” to opowieść o katastrofie tunguskiej. Świdziński prezentuje swoją wersję wydarzeń, które miały miejsce na Syberii ponad sto lat temu i które zazwyczaj łączone są z upadkiem meteorytu. Tutaj w całą sprawę zamieszany jest pewien genialny serbski inżynier... Oprócz niego w opowieści pojawia się plejada historycznych postaci, na czele z Feliksem Dzierżyńskim, Rasputinem, Lwem Tołstojem, carycą Aleksandrą, carewiczem Aleksym, Dersu Uzałą i Siergiejem Prokudinem-Gorskim – to właśnie ta siódemka tworzy supergrupę, która wyrusza w głąb Rosji w celu zbadania dziwnych zjawisk atmosferycznych. Taki dream team, jak to zwykle bywa, zawiązuje się w dosyć przypadkowy sposób. Każdy z wymienionych bohaterów jest inny i nie ma sensu, abym tworzył w tym miejscu ich rysy charakterologiczne, niemniej warto zwrócić uwagę na fakt, że najsympatyczniejszą postacią z całego grona wydaje się przyszły twórca Czeka. Dzierżyński to typowy bohater z przypadku, który chciał sobie spokojnie siedzieć w więzieniu i pisać książkę, ale wezwało go przeznaczenie... Jego nieporadność i łatwowierność są naprawdę urzekające. Jak taki człowiek zmienił się w potwora? Może wskutek wdepnięcia w ślinę Rasputina? Pewnie to spora nadinterpretacja, ale mi krótka scena przedstawiająca ten "wypadek" skojarzyła się z wątkiem kosmicznego symbiontu znanym z opowieści o Spider-Manie. „Zdarzenie 1908” jest pełne takich smaczków. Nie sposób ich tutaj wszystkich opisać, tak jak pewnie nie sposób ich wyłapać podczas pierwszej lektury. Bohaterowie tego komiksu, ich poczynania i powiedzonka to materiał do osobnych rozważań.

„Zdarzenie. 1908” jest komiksem wzorcowo napisanym. Nie mam tutaj miejsca na zbyteczne fragmenty. Do tego autor umiejętnie żongluje różnymi planami czasowymi. Początek wydaje się niejasny? Spokojnie, w trakcie opowieści wszystko się wyjaśni. Retrospekcja wyjaśnia wszystko? To tylko pozory, poczekajcie na zakończenie. I tak dalej... Sama historia jest bardzo filmowa, a sposób jej prezentacji nasuwa skojarzenia z hollywoodzkimi widowiskami. Doskonałym przykładem jest sam finał, gdzie próba powstrzymania głównego zagrożenia prezentowana jest naprzemiennie z potyczkami, które w tym czasie toczą poszczególni bohaterowie. I w tym miejscu dochodzimy do ilustracji, których prostota bardzo pomaga w odbiorze tego rozbudowanego dzieła.

Rysunki Świdzińskiego porównywano do Mrożka i Minkiewiczów (tak mi się przynajmniej wydaje…). Mi bohaterowie, mimo że dużo bardziej uproszczeni, kojarzą się z trollami rysowanymi przez Tove Janson. Mniejsza ze skojarzeniami, najważniejsze, że rysując tak proste postacie autor potrafi opowiadać aż tak niesamowite fabuły. Rysunek nie jest dla niego żadnym ograniczeniem, wręcz przeciwnie: prosty styl doskonale sprawdza się w sprawnym snuciu opowieści. Być może, gdyby musiał każdej planszy poświęcać więcej czasu, a stworzenie 300-stronicowego dzieła wiązało się długimi miesiącami wytężonej pracy, to „Zdarzenia” nie czytałoby się tak dobrze. Przy całej swej prostocie bohaterowie mają zróżnicowaną mimikę, gestykulują i uczestniczą w tak dynamicznych scenach, jak np. walka na topory. Poza postaciami ludzkimi i zwierzętami na planszach nie znajdziemy wiele więcej. Ot, jakieś drzewa, pojazdy, czasami mignie tajemnicza metalowa konstrukcja z serca Syberii, ale tak poza tym to tła i rekwizytów nie ma tu zbyt dużo. I to jest właśnie kolejny atut ilustracji Świdzińskiego. Jego komiks pozostawia duże pole do popisu dla wyobraźni. Mówiąc bardziej obrazowo: „Zdarzenie. 1908” jest w tym względzie czymś pośrednim pomiędzy powieścią tradycyjną a powieścią graficzną. Niby widzimy wszystko, ale konkretne obrazy tworzymy sobie w głowie. Wyobrażamy sobie nie tylko to, co się dzieje pomiędzy poszczególnymi kadrami, ale również wszystkie szczegóły, które powinny się w nich pojawić. Realistyczna, bardzo filmowa opowieść skłania do tworzenia w wyobraźni dosyć realistycznych obrazów, w związku z czym w głowie czytelnika powstają adekwatne wizerunki bohaterów, pejzaże, dynamiczne ujęcia itd.

Ostatnio czytałem kilka bardzo dobrych komiksów, ale żaden nie wciągnął mnie równie mocno jak „Zdarzenie. 1908”. Ciekawość, co będzie dalej, nie pozwala się od dzieła Świdzińskiego oderwać. Nie zrażajcie się zatem opiniami ludzi, którzy ocenili ten komiks po przykładowych planszach (chociaż z drugiej strony, po zapoznaniu się z nimi wiedziałem, że go kupię). Taka już specyfika przykładowych plansz, że niektórym wystarczy je obejrzeć, a inni wolą je przeczytać... Reasumując: mistrzowski komiks, z którym każdy fan obrazkowego medium powinien się zapoznać. Chciałem napisać, że wstyd go nie znać, ale tak naprawdę wstydzić powinni się tylko ci, którzy nie znając go, wypowiadają się na jego temat.