wtorek, 28 grudnia 2010

Subiektywne podsumowanie growe A.D. 2010

Dzisiaj też będzie krótko. Z lenistwa wrzucam obrazki tylko z jednej gry. Zgadnijcie jakiej.


W zasadzie cały mijający rok - pod kątem gier - zamknąć mógłby się dla mnie w jednym tytule: "StarCraft II: Wings of libert". Na kontynuację mojej ulubionej gry czekałem od dawna i mimo nieustannie przekładanej daty premiery, mój apetyt tylko się wzmagał. Wraz z końcem lipca mogłem wreszcie rozsmakować się w upragnionym daniu. Kosztuję go do tej pory i nasycić się nie mogę. Pół roku grania, a ja nadal nie mam dosyć. Gdyby chociaż ten czas upływał mi na sieciowych pojedynkach... Prawda jest jednak taka, że mnóstwo godzin spędzam na zdobywaniu kolejnych osiągnięć i przechodzeniu w kółko tych samych misji. Wykupywanie ulepszeń, najemników, próby przechodzenia misji na poziomie brutalnym, zabawa w "Zagubionego Wikinga" - to wszystko potrafi zabrać naprawdę spory kawałek czasu. Dodać do tego należy okazjonalne starcia sieciowe i już ma się grę, która potrafi zaspokoić głód elektronicznej rozgrywki na długie miesiące. A jeśli ktoś w sieciówkach czuje się jak ryba w wodzie, to z pewnością drugi "StarCraft" będzie dla niego zabawą na długie lata. 200 złotych, które należało wyłożyć za podstawową wersję w dniu premiery, to całkiem sporo, lecz jeśli spojrzy się na dawkę rozrywki, którą zapewnia "StarCrat II", można śmiało stwierdzić, że nie ma w tej chwili produkcji, której zakup byłby równie opłacalny.


Ale w mijającym roku dane mi było zagrać nie tylko w najnowszego RTS-a Blizzarda. O ile w 2009 grałem naprawdę mało, o tyle w 2010 przeszedłem kilka świetnych gier. Co prawda, żadna z nich nie miała mniej niż 10 lat, ale wcale nie umniejsza to ich wartości. Na początku był "Dungeon Kepper" - doskonała produkcja, którą swego czasu zachwycali się wszyscy branżowi recenzenci. Następnie trzy tytuły, do których z przyjemnością zasiadłem po raz n-ty: "Myth I", "Myth II: Soulblighter" i "Diablo II" (wraz z dodatkiem). Nie będę ukrywał, że do każdej z tych gier mam stosunek sentymentalny, w związku z czym uważam, że nie zestarzały się one w najmniejszym stopniu. A nawet jeśli ktoś ponarzeka na ich grafikę, to nijak nie może przyczepić się do grywalności i niesamowitego, mrocznego klimatu, którego na próżno szukać nie tylko w wielu innych grach, ale w mnóstwie dzieł kultury popularnej w ogóle.

Granie na komórce też mi trochę czasu zabrało (głównie z uwagi na fakt, że przez pół roku miałem pracę, w której zazwyczaj zbyt wiele do roboty nie było). Najbardziej wciągnął mnie "Airport" - zręcznościówka polegająca na lądowaniu samolotami na dwóch przecinających się pasach. Całkiem sporo czasu spędziłem też przy mutacji nieśmiertelnej gry w statki (tytułu niestety nie pamiętam) i prostej grze taktycznej pt. "Dictator Defense". O klasycznych zjadaczach czasu, pokroju "Tetrisa", raczej nie ma co wspominać. Jeśli już jestem przy growych "pierdółkach", to sporo grałem w "Robot Unicorn Attack", a także kilka innych flashówek, z których jednak żadna nie zaabsorbowała mnie w równym stopniu, co wspomniana produkcja.


W bieżącym roku zakupiłem nowy komputer, przez co na nowo zacząłem interesować się branżą gier komputerowych. Mam na oku kilka tytułów, które chętnie sprawdzę, na razie jednak skupiam się na demach. Dlaczego? Po prostu, czasu mam ostatnio na tyle mało, że starcza mi go jedynie na grę w "StarCrafta II". A może "StarCraft II" zabiera mi tego czasu na tyle dużo, że nie starcza go na grę w inne tytuły...

Brak komentarzy: