sobota, 4 lutego 2012

Demo test: Darkness II

Wymyśliłem sobie nowy dział: będę stukał krótkie teksty na temat krótkiego grania. Jakoś nie mam chęci (może też i czasu), aby zagłębić się w jakąkolwiek pozycję. Zamiast tego, od czasu do czasu ściągam sobie przez Steama jakieś demko i popykawszy godzinkę (góra) jestem w pełni "nagrany". Dzisiaj przeszedłem dema dwóch pozycji, w które chętnie pograłbym jednak nieco dłużej. Poniżej tekst o jednej z nich.


Z "Darkness" pierwszy raz zetknąłem się wieki temu. Było to chyba gdzieś w 1997, w przybliżeniu w ferie zimowe, a więc można przyjąć, że 15 lat temu. Kumpel zamówił sobie wówczas kserowany katalog gdańskiego sklepu, który sprowadzał komiksy zza oceanu. Wśród wielu marnej jakości reprodukcji okładek, moją uwagę przykuła jedna z napisem "The Darkness". W tym okresie miałem mocną fazę na kreskę Marca Silvestriego (wszystko przez rysunek z pierwszego tomu "Batman Black and White"). Lata minęły, "The Darkness" wypuściła Mandragora, ja nie kupiłem (akurat miałem przerwę w komiksowym hobby) i jakoś zapomniałem o okładce, serii, trochę też o Marcu Silvestrim.

O pierwszej części komputerowego "Darkness" słyszałem. Tyle. Ok, wiedziałem też, że gra jest naprawdę dobra. Kiedy pojawił się trailer dwójki, postanowiłem już nie popełniać grzechu ignorancji. W wielkim skrócie: ściągnąłem demko, przeszedłem i... chcę więcej.


Seria "The Darkness" to opowieść o młodym playboyu, który zyskuje coś, co można nazwać supermocą. Nie chodzi tutaj jednak o supersiłę, telekinezę, telepatię, latania czy jakieś "zwierzęce właściwości". Jackie Estacado, bo o nim mowa, może tworzyć z mroku różne cudeńka, co sprowadza się do tego, że zyskuje kompanów w postaci demonów. Z tego co widzę, zerkając na komiksowe okładki (wszak historii nie dane mi było przeczytać), to większość z nich wygląda jak małe, wredne gobliny. W grze ta menażeria zostaje uzupełniona o dwa krwiożercze, wężopodobne stwory. Całej sprawie uroku dodaje fakt, że Jackie jest mafijnym specem od mokrej roboty. Oryginalny pomysł, które w latach 90-tych miał być jednym z fundamentów wydawnictwa Image (w tym jego imprintu o dźwięcznej nazwie Top Cow). Ponoć jednak Garth Ennis (dla tych co niewiedzą: scenarzysta) się nie popisał i komiks mu wyszedł marny. Nie pierwszy to raz, kiedy kiepskie dzieło wyjściowe zmienia się w naprawdę smakowite danie (częściej jest jednak na odwrót).

Pierwsze, co się rzuca w oczy, to oczywiście grafika. Jest mrocznie i krwawo. I to bardzo. Postacie obrysowano grubą, czarną krechą, dzięki czemu zyskują one nieco komiksowy wygląd. Animacja jest płynna, a jedyne co razi, to odrobinę toporne twarze. A może te panienki przy restauracyjnym stoliku po prostu mają taką urodę... Z uwagi na fakt, że ze swej mocy Jackie może korzystać tylko w mroku, w grze praktycznie cały czas jest ciemno. Na szczęście nie jest to ten rodzaj fpp-owego mroku, który sprawia, że trzeba nieustannie wciskać klawisz odpowiedzialny za noktowizor. Wszak to nie kolejne "Call of Duty", tylko staroszkolna strzelanka, w której rozgrywka nie polega na ostrzeliwaniu się zza przeszkód, lecz parciu do przodu i radosnym sianiu zniszczenia. W końcu to my mamy moc, a te głąby w pomarańczowych gaciach to tylko upierdliwe mięso armatnie...


Dawno nie grałem w nic, w czym tak bardzo byłoby czuć "moc" bohatera. Odnosi się wrażenie, że przeciwnicy, których za chwilę zmasakrujemy, naprawdę muszą przed nami robić w gacie (mimo, że ich okrzyki na to nie wskazują). Przykład akcji z dema: facet stoi na rusztowaniu za zdezelowanym płotem, podnosimy zatem długą rurkę i ciskamy ją w niego, ta leci kilkadziesiąt metrów i przebija oponenta. Czy wspomniałem, że tą rurkę podnosi pyszczkiem demoniczny wąż. Tenże wąż może ponadto - wraz ze swym kolegą, który sterczy z naszego drugiego ramienia - widowiskowo dusić, rozrywać i ukręcać głowy naszych wrogów. Może też wyrywać drzwi, pożerać serca (jakoś życie trzeba odnawiać) i służyć za żywy bicz. Krew leje się strumieniami, a my dobrze wiemy, kto jest tutaj naprawdę złym kolesiem. Dla tradycjonalistów (wszak to pierwszoosobowa strzelanka) zostawiono możliwość używania broni. Można sobie zatem używać demonów, strzelać, rozrywać, pożerać, obrzucać drzwiami taksówek i tak dalej.

Demo "Darkness 2" to nieduża dawka naprawdę dużej radochy. Dla miłośników fpp rzecz obowiązkowa. Można mieć obawy, że w finalnym produkcie komputerowa rzeź może się znudzić, ale nie ma co gdybać. Demko bez wątpienia warto sprawdzić.

Brak komentarzy: