środa, 12 sierpnia 2015

Samotność rajdowca

Małe odkurzanie. Dzisiaj o dosyć starym (polska premiera miała miejsce pięć lat temu) komiksie, który w zeszłym tygodniu wypożyczyłem w Letniej Czytelni (zacna inicjatywa, polecam opolanom i przyjezdnym).


Dawno, dawno temu przeczytałem "Pragnienie" Nicolasa Mahlera. Maksymalnie minimalistyczny komiks niemy, w którym rozrysowany został każdy najdrobniejszy fragment fabuły. Historia do skomplikowanych nie należała, ale sposób w jaki autor poprowadził narrację był bardzo oryginalny. Momentami można było wręcz odnieść wrażenie, że kartkuje się zeszyt, na którego rogach ktoś stworzył namiastkę filmu animownego. Do tego te rysunki - graficzny minimalizm pełną gębą. Czytało się to świetnie. "Samotność rajdowca" też czyta się świetnie, ale jednocześnie jest dużo przystępniejsza dla fanów bardziej tradycyjnych komiksów - może nie pod względem ilustracji, ale na pewno sposobu prowadzenia fabuły. Nie jest tak odświeżająca jak wcześniejszy tytuł, ale i tak po lekturze towarzyszy człowiekowi to fajne uczucie, że właśnie przeczytał naprawdę dobry komiks.

"Samotność rajdowca" to historia podstarzałego kierowcy wyścigowego. Kiedyś jego kariera rozwijała się całkiem nieźle, dzisiaj lata świetności są już tylko mglistym wspomnieniem. Dawny mistrz nie może liczyć na szacunek młodszych kolegów, zostali mu tylko dawni towarzysze z toru, aktualnie dzielący z nim miejsce przy barze. Obok niepowodzeń zawodowych, nie wiedzie mu się również w życiu osobistym. Niewielkie mieszkanie, ciężko chora żona, nadużywanie alkoholu. Ale w sumie dobrze, że jest ten bar i kumple, bo co by mu wówczas zostało?

Komiks Mahlera to opowieść o mężczyźnie, który przez fakt, że kiedyś miał wszystko, jeszcze ciężej znosi kontakt z kolejnymi kłodami, które los rzuca mu pod nogi. Niemniej to nadal przyzwoity facet. Ociera się o napad na bank, niemal angażuje w romans, ale pamięć o tym, kim niegdyś był, ostatecznie daje mu siłę do pozostania człowiekiem bez skazy. Dawny bohater triumfuje. Tylko czy ten triumf cokolwiek zmieni w jego życiu? Ostatni kadr historii udziela na to pytanie aż nazbyt konkretnej odpowiedzi. Pewnych rzeczy po prostu nie da się zmienić. Mahler jasno daje do zrozumienia, że może i "chcieć to móc", ale w ostatecznym rozrachunku i tak nic z tego nie wynika.

Dobrym krokiem było uczynienie głównego bohatera utytułowanym kierowcą wyścigowym. Okres czasu, w którym rozgrywa się fabuła, nie jest jasno sprecyzowany, ale wygląd samochodów i pojawiające się w historii nazwiska prawdziwych kierowców (Jochena Rindta i Richiego Ginthera) sugerują przełom lat 60. i 70. (po prawdzie jednak, to same bolidy są żywcem wyjęte z pierwszej połowy lat 60.). Specyfiki wyścigów nie ma tu zbyt wiele. Tylko ostatnie sekwencje pełne są dynamicznych ujęć z toru. Poza tym wyjątkiem, ścigania nie można uznać za element, wokół którego zbudowana została fabuła i pełni ono tutaj przede wszystkim rolę powracającego marzenia głównego bohatera.

"Samotność rajdowca" to gorzki, ale zabawny komiks. Często pojawiają się kadry (w liczbie od 1 do ok. 3), które spokojnie sprawdziłyby się w roli ilustracji satyrycznej lub humorystycznych pasków. I chociaż mało który czytelnik tego komiksu jest kierowcą wyścigowym, to na pewno bliskie mu będą spostrzeżenia bohatera nt. kumpelskich popijaw i związków z kobietami - tyleż oczywiste, co trafne. Jak wspomniałem kilka akapitów temu, drugi wydany w Polsce komiks Mahlera nie robi takiego wrażenia jak debiut, niemniej jest naprawdę dobrą, niegłupią opowieścią z prostym (tak charakterologicznie, jak i graficznie), ale fajnym bohaterem.

Brak komentarzy: