wtorek, 16 lutego 2010

Millennium Actress

Dzisiaj znowu anime. Najpierw jednak krótki serwis informacyjny: 1. Beta StarCrafta 2 coraz bliżej (ponoć w tym miesiącu), dlatego kolejny Sześciokącik już będzie o niej, 2. Olimpiada na całego, ale w TV można też trafić na inne rzeczy, czego przykładem "Kolor Magii", który w niedzielne popołudnie puściła "jedynka" (niestety, film słaby, więc się o nim nie rozpisuję), 3. Filmową "Zamieć" obejrzałem, ale zwyczajnie nie mam siły o niej pisać (dwa słowa: nie polecam). No i starczy. Teraz zapraszam już do tekstu właściwego.


"Millennium Actress" to obraz w reżyserii Satoshi Kona. Oprócz omawianej produkcji, pan ten ma na swoim koncie takie tytuły jak: "Ojcowie chrzestni z Tokio", "Perfect Blue" i "Paprika". Jeśli ktoś kojarzy którykolwiek ze wspomnianych filmów, to mniej więcej wie, czego spodziewać się po twórczości Kona. "Millennium Actress" jest dziełem skomplikowanym i pięknym, a związku z tym dosyć trudnym w odbiorze. No, bo jak tutaj podziwiać piękne obrazy i jednocześnie cały czas próbować odgadnąć istotę tego, co właśnie pojawiło się na ekranie?


Opowieść zaczyna się od sceny na jakimś kosmodromie. Astronauci ubrani są w kombinezony rodem ze starej space opery. Wszystko wygląda jednak bardzo realistycznie - na tyle, że ktoś, kto nie zerknął na okładkę, ani nie przeczytał opisu dystrybutora, może sądzić, iż ma do czynienia z obrazem s-f. Wątpliwości zostają rozwiane w momencie, w którym okazuje się, że jest to tylko film, który ogląda reporter Genya Tachibana. Jest on wielkim fanem, grającej w nim, Chiyoko Fujiwary. Losy tej kobiety stanowią oś fabularną "Millennium Actress". Genya wraz z kamerzystą przybywa do górskiej posiadłości Fujiwary, aby przeprowadzić z nią wywiad. Przywozi ze sobą klucz. Zagadką pozostaje co owy klucz otwiera, niemniej stanie się on przyczynkiem do niezwykłej podróży przez wspomnienia, karierę i marzenia starej aktorki. Trzeba bowiem widzieć, ze Chiyoko pierwszą rolę zagrała jeszcze w latach 30-tych i od wielu lat pozostaje nieaktywna zawodowo. Staruszka zatem opowiada historię, którą widz poznaje wraz z dwójką dziennikarzy. Kluczową (tutaj to określenie pasuje jak ulał) postacią w jej opowieści jest tajemniczy malarz, któremu pomogła w młodości. To od niego dostała wspomniany klucz i jego starała się odnaleźć przez resztę swego życia. Poszukiwania toczyły się zarówno w świecie rzeczywistym, jak i w filmach, w których występowała. Widz ogląda zlepek wspomnień i fragmentów fikcyjnych produkcji filmowych. Co istotne, pojawia się w nich również para dziennikarzy, którzy są nie tylko obserwatorami zdarzeń, lecz również ich aktywnymi uczestnikami (zwłaszcza Genya). Momentami ciężko się połapać w tym, co jest rzeczywistością, co dziełem wyobraźni, a co fragmentem starego filmu. Chiyoko płynnie snuje swą opowieść, ale dla widza wydarzenia są pourywane i chaotyczne. Wrażenie to potęguje fakt, że chronologia wydarzeń nie jest zachowana i bohaterka raz jest dojrzałą kobietą, a raz dzieckiem.


Wraz z opowieścią pokazany zostaje rozwój japońskiej kinematografii. Satoshi Kona nawiązał w swoim dziele do filmów propagandowych, dzieł Kurosawy, wspomnianej już space opery, a także obrazów o gigantycznych potworach. Mieszanka to niezwykła i nie dla każdego widza okaże się ona strawna. Niemniej warto sięgnąć po omawiany obraz, pamiętając przy tym, że należy go oglądać w pełnym skupieniu.


W przypadku "Millennium Actress" ciężko mówić o ciągłej fabule. Mimo to, zagadka losu rannego malarza zostaje ujawniona, a film kończy się bez niedopowiedzeń. A do czego był tajemniczy klucz? Jak to do czego? "Do najważniejszej rzeczy na świecie".

Brak komentarzy: