poniedziałek, 18 października 2010

Biceps #1

Ten miesiąc nie może się zamknąć jednym wpisem, mowy nie ma. Z wieści gminnych: dzisiaj zakończyła się ma przygoda z jedną robotą, jutro zaczynam z kolejną, powoli odgrzebuję się z MFK-owej kupki, a przez większość tzw. czasu wolnego nabijam kolejne osiągnięcia w SC2. No, a teraz już zapraszam do tekstu.


Mimo, iż Łukasz Mazur zaprzecza, jakoby nazwa "Biceps" nawiązywała do budowy fizycznej któregokolwiek z redaktorów, to nic nie poradzą na to, że myśląc o nowym komiksowym periodyku od razu w mym umyśle pojawia się postawny, krótko ścięty miłośnik historii obrazkowych o fizjonomii mocno przypominającej Jacka Jastrzębskiego. Zresztą Ystad to jedna z najbardziej charakterystycznych osób w polskim środowisku komiksowym i pewnie równie dobrze, co w roli redaktora, sprawdziłby się również jako bohater któregoś z bicepsowych komiksów.

Redakcja (czyli, wspomniani już: Łukasz Mazur i Jacek Jastrzębki, a także Mateusz Trąbiński) chciała swoim dziełem złożyć hołd starym kserowanym zinom. Cel zacny i już teraz muszę przyznać, że w pełni zrealizowany. Jest mocny tytuł, zinowy klimat, lepsze i gorsze historie... Tylko jakość wydania zgoła niezinowa: porządna okładka, dobry papier, wreszcie jakość druku, której nie można nic zarzucić. Szkoda tylko, że komiks Daniela Grześkiewicza nie został zaprezentowany w kolorze (cena by jednak skoczyła i zinowatość "Bicepsa" by szlag trafił).

A jak prezentuje się zawartość muskularnego magazynu? Biorąc pod uwagę, że to wydawnictwo niszowe, a do tego debiut wydawniczy trójki redaktorów, to naprawdę zacnie. Dobór komiksów jest bardzo dobry, a prawdziwą perełkę wśród nich stanowi dzieło Tony'ego Sandovala. Już dla samego "Wilkołaka" warto w knajpie wypić dwa piwa mniej i zaoszczędzone w ten sposób pieniądze zainwestować w "Bicepsa". Scenariusz tej historii może i nie jest niczym wybitnym, ale warstwa graficzna tego komiksu prezentuje się doskonale i, w przeciwieństwie do wspomnianej historii autorstwa Grzeszkiewicza, została wprost stworzona do publikacji w takim miejscu i formie. Bardzo podoba mi się również pomysł z cyklem "Na chłopski rozum/Babskie gadanie". Dobra jest jednoplanszówka Pawełka i Stefańca, aczkolwiek dotyczy tematu, którego już od dawna mam dość, i który, na szczęście, już zniknął z mediów. Kolejne mocne strony "Bicepsa" to paski, a najlepiej z nich wypada "Całus" Grządzieli (o wiele lepiej niż dwuplanszowy "W.M.P" tegoż autora). Rozbawiła mnie nawet "Wielka wojna goblinów" Jacka Kuziemskiego (aczkolwiek dopiero przy czwartym pasku...).

Publicystyka też jest mocną stroną omawianego magazynu. Szymon Holcman przypomina komiks "Salut bohaterom", a Przemek Pawełek marvelowski imprint Epic. Oba teksty zasługują na uwagę. Podobnie jak felieton Tomasza Pstrągowskiego pt. "Nikt Was nie kocha!". Obserwując pewne ruchy w komiksowej blogosferze już wywołał on małą wojną, ale w szczegóły się nie zagłębiam. Warto przeczytać samemu i zgodzić się lub nie z tezami autora. Prawdziwym hitem numeru jest na pewno pierwsza odsłona "Gotuj z Bicepsem!". Jeśli tylko kiedyś zdarzy się, że będę miał dwa zbędne piwa, to nie omieszkam sprawdzić przepisu Andrzeja Janickiego. Publicystyczną całość dopełnia kącik białego kruka i recenzje.

Pochwaliłem, teraz pora zganić. Na początek Ystada, gdyż ze stopki wynika, że to on odpowiada za korektę. Czyżby w takim razie zapomniał skorygować swoich recenzji? Wystarczy zerknąć na dwa pierwsze akapity poświęcone komiksowi "Siedem + dwa", aby przekonać się, że coś tu nie styka z odmianą pewnych wyrazów. Kolejne zarzuty mam do krzyżówki (swoją drogą, będącej kolejnym świetnym pomysłem). Obstawiam, że w jeden poziomo chodziło o Spiegelmana (bo o kogóż by innego?), lecz niestety nijak nie mogłem tego nazwiska zmieścić w dziewięciu kratkach. Pojawia się też miejsce na wpisanie poziomo odpowiedzi na pytanie nr 27. Tylko, że nigdzie takiego pytania nie ma... Mało tego, trzeba zgadywać gdzie wpisać imię polskiego smoka i francuskiego pieska. Komiksowi ortodoksi z niechęcią też pewnie pobazgrają swój egzemplarz "Bicepsa". I tak jednak uważam krzyżówkę za bardzo przyjemną rzecz i chciałbym aby na stałe zagościła w kolejnych numerach.

Ponarzekać też można na poziom niektórych komiksów. Efektownie wyglądają "Mendy", jednak ich siłą miała być puenta, a ta jest w pełni przewidywalna już od samego początku (tytułu?). Z kolei "U Bar-mana" to zbiór oklepanych żartów o popularnych superbohaterach. Wspominany już, graficznie dopieszczony "W.M.P", nie jest niczym więcej, jak tylko próbką rysunkowego talentu Tomasza Grządzieli. No i starczy tego narzekania, bo wyjdzie na to, że powodów do smęcenie "Biceps" daje równie dużo, co okazji do pochwał.

Arcz, TeO i Ystad odwalili kawał dobrej roboty. W skromnym, czarno-białym magazynie zgromadzili sporo porządnych komiksów i tekstów. Wierzę, że następnym razem korekta już będzie lepsza, ilość dobrych historii wzrośnie, a poziom publicystki pozostanie równie dobry (czekam na kolejne przepisy - może tym razem z jakąś fotką gotowego dania?).

Zapomniałbym wspomnieć, że okładka pierwszego "Bicepsa" naprawdę cieszy oko. Tylko te plastry na sutkach... Moda modą, ale ileż można zasłaniać krzyżykami przepiękne zwieńczenie kobiecych piersi?

2 komentarze:

Biceps Zin pisze...

1. Dzięki za wskazanie błędów w krzyżówce! (http://biceps-zin.blogspot.com/2010/10/biceps1-krzyzowka-errata.html)

2. Kolor ZNACZNIE podniósłby cenę druku, a tym samym i zina, więc odpada zdecydowanie.

3. Trochę literówek w nazwiskach: SandoVal, GrzeSZkiewicz ;P

4. W #2 korekta będzie lepsza, ilość dobrych historii wzrośnie, a poziom publicystki będzie znacznie wyższy (taki mamy plan)!

Dzięki za reckę!

PKP pisze...

Literówki już poprawione, dzięki. Eh, innym wytykam, a sam robię...

Nawet jakby plan, o którym wspominacie w ostatnim punkcie, nie wypalił, to i tak z chęcią sięgnę po drugiego "Bicepsa". Tylko pamiętajcie, aby ceny nie podnosić, bo wzrost tejże zabija nawet najlepsze inicjatywy wydawnicze.