niedziela, 10 sierpnia 2014

The Expendabros

Kolejny miesiąc i kolejny tekst. Tym razem o naprawdę dobrej grze, która towarzyszy premierze jednego z tegorocznych letnich blockbusterów.


Broforce to bardzo przyjemna, staroszkolna gra akcji, w której, nieustannie skacząc i strzelając, przemieszczamy się w prawą stronę planszy. Platformówkowy charakter rozgrywki i pixel artowa grafika budzą słuszne skojarzenia z okresem szczytowej popularności tego typu produkcji, przypadającym na przełom lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Dodajmy do tego bohaterów wzorowanych na najpopularniejszych twardzielach, którzy w owym czasie gościli na złotym oraz srebrnym ekranie i już będziemy mieli przepis na hit. Broforce to gra dla tych wszystkich, których dzieciństwo przypadło na ostatnie dekady XX wieku - pokolenia C64, automatów do gier, kaset VHS i poniedziałkowych polsatowskich Megahitów. Nie pomylę się chyba zatem zbytnio, stwierdzając, że jest to gra zarówno dla niżej podpisanego, jak i większości osób czytających te słowa.


Ale czemu wspominam o Broforce, skoro tytuł tego tekstu sugeruje, że będzie on dotyczył innej produkcji? Otóż The Expendabros jest darmową, w pełni grywalną wersją Broforce, stanowiącą przy okazji element kampanii promocyjnej trzeciej części filmu Niezniszczalni (ang. The Expendables). W związku z tym, o ile w wersji oryginalnej można było wcielić się w bohaterów inspirowanych Rambo, RoboCopem czy B.A. Baracusem, o tyle tym razem w ręce graczy oddano wariacje nt. protagonistów wspomnianego filmu. I tak na przykład: jeśli w Broforce można było naparzać jako Rambro, to tutaj zniszczenie będzie siał Broney Ross i jego kompani. Dla lepszego rozeznania proponuję w tym miejscu nazywać poszczególnych bohaterów nazwiskami odgrywających ich bohaterów. W The Expendabros mamy zatem: Sylvestra Stallone'a, Arnolda Schwarzeneggera, Jasona Stathama, Dolpha Lundgrena, Terry'ego Crewsa, Wesleya Snipesa oraz Randy'ego Couture'a. Każdym z wyżej wymienionych gra się całkiem inaczej i - podobnie jak w pierwotnej grze - również w tym przypadku można ich zmieniać w trakcie rozgrywki (na podobnej zasadzie, jak w innych strzelankach znajduje się skrzynie z bronią). Stallone sieje zniszczenie przy pomocy dwóch pistoletów, a jego dodatkową, limitowaną bronią są granaty, z kolei Arnie dzierży klasyczny karabin, zaś za atak specjalny służy mu... nalot lotniczy. Najciekawiej wypada chyba Snipes, który walczy w starciu, przedzierając się przez kolejne zastępy przeciwników przy pomocy maczety (podczas gry tym bohaterem rozgrywka przypomina rasowy slasher). Ciekawie wypada też Dolph, którego jednym z narzędzi zniszczenia jest zdalnie sterowany, wybuchowy samochodzik. Nie ma sensu, żebym się na temat arsenału zbytnio rozpisywał, bo warto samemu odkryć jego różnorodność.


Jak już wyżej wspomniałem, rozgrywka opiera się na parciu w prawą stronę ekranu, strzelaniu, wysadzaniu i skakaniu. Elementów platformówkowych jest tu naprawdę sporo, a źle wymierzony skok może naszego herosa kosztować życie (bezdenna przepaść czy gigantyczna piła tarczowa nie oszczędzą nawet "niezniszczalnych" bohaterów). Klimat rozgrywki nasuwa skojarzenia z klasykami pokroju nieśmiertelnego Metal Sluga. Najemnicy, znajdźki, bossowie nie do przejścia - wszystkie te elementy odnaleźć można również w rzeczonej produkcji. Jest jednak pewien element, który mocno uatrakcyjnia rozgrywkę The Exependabros. Chodzi tutaj o plansze w pełni poddające się totalnej demolce. Rozwałka nie ogranicza się do pojazdów i budynków - da się wysadzić dosłownie każdy fragment levelu. Dzięki takiemu rozwiązaniu można np. "wykopać" dziurę, w którą będą wpadali terroryści-samobójcy, albo "przekopać" się pod bossem i zajść go od tyłu. Możliwości jest naprawdę sporo, a grzebanie się w ziemi daje równie dużo frajdy, co strzelanie do przeciwników, beczek i hasających gdzieniegdzie różowych świnek. Jeśli pamiętacie rewelacyjne Liero, to wiecie, o co chodzi.

Oprawie nie można nic zarzucić. Pikselowa grafika doskonale sprawdza się w tego typu produkcji (ach, te fontanny kwadratowej krwi...), a muzyka idealnie pasuje do pastiszowo-patetycznego charakteru gry. Czas potrzebny na przejście wszystkich etapów zamyka się w godzinie, ale zginąć jest na tyle łatwo, że można przy nich posiedzieć znacznie dłużej. Zresztą poszczególne poziomy warto przejść kilka razy, odkrywając radość gry poszczególnymi bohaterami. Jest też oczywiście tryb dla kilku graczy. Zapewniam, że przy The Expendabros można się całkiem długo i przyjemnie bawić, mimo iż ta produkcja jest tak naprawdę jedynie bardzo oryginalnym, rozbudowanym demem Broforce.


Ja bawiłem się przednio. Coś mi mówi, że będę teraz oglądał Niezniszczalnych 3 (których polska premiera dopiero przed nami) niczym ekranizację omawianej gry (ciekaw jestem na przykład, czy bohater grany przez Snipesa będzie wymiatał tak, jak jego pikselowy odpowiednik).

The Expendabros jest w pełni darmowe i znajdziecie je na Steamie. Jeśli zasmakujecie w tego typu zabawie, to sprawdźcie jeszcze prototyp (a raczej "brototyp") Broforce. A potem zostaje wam już tylko sięgnięcia po pełną wersję tej produkcji. Wczesny dostęp do niej możecie wykupić na wspomnianym Steamie bądź w Humble Store.

Brak komentarzy: