piątek, 2 stycznia 2015

Tatsumi

Druga połowa minionego roku przyniosła mocny spadek weny i zapału do prowadzenia niniejszego bloga (i tego drugiego niestety też). Poniższym tekstem otwieram nowe 12 miesięcy, mając nadzieję, że naprawdę będzie lepiej. Muszę jednak przyznać, że te kilka akapitów przeleżało na dysku dobre kilka tygodni, czekając, aż zdążę je dopieścić. I trochę dopieściłem, ale tylko trochę...

Z okazji nowego roku życzę Wam wszystkiego dobrego i mnóstwa czasu na robienie tego, co lubicie!


Yoshihiro Tatsumi to jeden z najsłynniejszych mangaków, twórca gekidy, poważniejszej odmiany japońskiego komiksu. W Polsce do tej pory wydano dwa jego dzieła: „Kobiety” i autobiograficzne „Życie. Powieść graficzną”. Ciężko określić utwory tego autora mianem stricte obyczajowych - to bardziej specyficzny rodzaj miejskich opowieści, w których żaden z nas nie uczestniczył, ale każdy o nich słyszał. Zresztą nieprzebranym źródłem inspiracji dla Tatsumiego były codzienne gazety i zamieszczane w nich kroniki policyjne. Tego typu fabuły odnaleźć można zarówno we wspomnianych „Kobietach”, jak i filmie animowanym poświęconym omawianemu twórcy.


Tak w tamtym komiksie, jak również w filmie pt. „Tatsumi” większość historii osadzonych jest w latach 70. - okresie rozkwitu gospodarczego, w którym japońskie społeczeństwo stawało się coraz bogatsze. Film składa się z pięciu krótkich historii, typowych dla twórczości Tatsumiego, których bohaterami są kolejno: fotograf z Hiroszimy, samotny robotnik, przechodzący na emeryturę dyrektor, wypalony rysownik oraz kobieta oddająca się amerykańskim żołnierzom. Wszystkie opowieści przeplatane są historią życia Tatsumiego. Powstały w ten sposób film doskonale pokazuje, że twórczość jest integralnym elementem egzystencji autora i opowiadając o nim nie można nie zaprezentować jego dzieł. Tatsumi to mangaka, zatem dzieła, które wplecione zostały w jego życiorys to mangi – czarno-białe kadry, które ożywiono szczątkową animacją. Z tego powodu bliżej tym historiom do motion comics niż typowego anime. Jak wiernie oddano specyfikę komiksów Tatsumiego pokazuje zakończenie piątej opowieści, kiedy ostatni kadr animacji przechodzi w kadr zamykanego komiksu i widz może przekonać się, że to, co właśnie oglądał zostało żywcem przeniesione z mangi. Nieco bogatsza animacja występuje w historii Tatsumiego, którą od reszty obrazu odróżnia również to, że jest w pełni kolorowa (kolory pojawiają się jeszcze tylko w czwartej opowieści). Ciężko jednak powiedzieć, aby cały film był oszałamiający graficznie. Jest za to na tyle różnorodny, a jednocześnie trzymający się charakterystycznego stylu Tatsumiego, że pod względem oprawy robi naprawdę duże wrażenie.


Nie gorzej prezentuje się fabuła. Pięć opowiadań idealnie wpleciono zarówno w życiorys Tatsumiego, jak i historię Japonii. Od fotografa z Hiroszimy, przez robotnika, jakich musiało być mnóstwo w odbudowującym się kraju, aż po dyrektora, który kończąc swoją karierę zawodową czuje, że jednocześnie kończy swoje życie - każdy z bohaterów tych opowieści jest przegrany. Pierwszy z nich zbudował swoją pozycję na kłamstwie, którego konsekwencje zniszczyły mu resztę życia. Samotny robotnik poświęcił dla kobiety swój dotychczasowy byt i paradoksalnie jeszcze bardziej wyalienował się społecznie. Dyrektor chciał wreszcie cieszyć się swoją egzystencją, jednak jego czas już przeminął. Trójka przegranych, którzy pewnie uchodzili za porządnych obywateli, typowych przedstawicieli swoich profesji. Te historie sporo mówią o samym Tatsumim i jego niemożności odnalezienia się w społeczeństwie powojennej Japonii. Jest wreszcie czwarta historia, która opowiada o rysowniku, który stracił zlecenia, natchnienie i jakikolwiek sens tworzenia. Ową fabułę autor-narrator wprost przyrównuje do swojego życiorysu. Trochę dziwnie w tym zestawieniu wypada opowieść o młodej Japonce świadczącej usługi seksualne amerykańskim żołnierzom, a przy tym mającej na głowie ojca nieudacznika. Ta historia jest jakby żywcem wyjęta z tomu „Kobiety” i spokojnie mogłaby się w nim znaleźć. Razem z opowieścią o Hiroszimie tworzy ona wojenno-okupacyjną klamrę, która pokazuje widzom, jak znaczącym wydarzeniem była dla Japonii przegrana w II wojnie światowej. Jest w tych wszystkich historiach ten sam pierwiastek, który odnaleźć można w „Nowym Jorku” Willa Eisnera. W obu przypadkach kluczowe jest zagubienie jednostki w wielkim, nowoczesnym i zarazem anonimowym społeczeństwie.


Ale Tatsumi nie wydaje się być zagubionym twórcą. Na pewno nie przegranym. Pierwsza publikacja w wieku 14 lat, pierwszy tomik w wieku 19, znajomość z Osamu Tezuką, stworzenie manifestu twórców, którzy chcieli zerwać z postrzeganiem mangi jako rozrywki dla dzieci, wreszcie omawiany film – to jedne z najważniejszych etapów jego twórczej biografii. Warto poznać ją bliżej, nie tylko oglądając świetny film, ale też sięgając po wspomniane na wstępie „Życie. Powieść graficzną”.

3 komentarze:

pisma pisze...

Dzięki za rekomendację. Dodaję do listy do obejrzenia. :)

Berims pisze...

super post!
zapraszam do mnie :)
maaandy1.blogspot.com

Berims pisze...

sorki www.maandy1.blogspot.com