Poniższy tekst powstał trzy tygodnie temu i widocznie swoje musiał odleżeć. W zamierzeniu miał być znacznie bardziej osobisty, ale z jego ostatecznej postaci jestem nawet zadowolony.
Ben Tanaka to trzydziestoletni facet, który wiedzie spokojny i dosyć monotonny żywot. Ma ładną dziewczynę, pracę na stanowisku kierowniczym, przyjaciółkę, której może zwierzyć się ze wszystkiego – właściwie niczego mu nie brakuje. Chłop jak każdy inny i - jak każdy inny - chcący czegoś więcej...
„Niedoskonałości” podzielono na
trzy części. Pierwsza to opis związku Bena i Miko. Para ciągle się kłuci,
najczęściej o drobnostki. Bardzo dobrze przedstawiono sposób, w jaki dochodzi
do partnerskiej sprzeczki. Zaczyna się od błahostki, czasem wyrażenia swojej
opinii, innym razem zwykłej próby poważniejszej dyskusji. W tym rozdziale Ben
wychodzi na wiecznego malkontenta, dla którego podzielenie się swoim zdaniem
sprowadza się do narzekania. Na jego twarzy praktycznie nie pojawia się
uśmiech, za to grymas znudzenia przyozdabia ją nad wyraz często. Wydaje się, że
bohater celowo stara się zniechęcić do siebie swoją dziewczynę. Z jednej strony
zatem nieustannie daje wyraz swemu niezadowoleniu, a z drugiej skupia swą uwagę
na innych kobietach. Co istotne, te inne kobiety zawsze są białymi blondynkami.
Bo Ben Tanaka, podobnie jak Miko oraz jego przyjaciółka Alice, to Amerykanie
azjatyckiego pochodzenia. Aspekt rasowy odgrywa w opowieści znaczącą rolę, ale
wbrew pozorom „Niedoskonałości” nie są komiksowym manifestem Azjaty żyjącego w
USA. Dzieło Adriana Tomine to przede wszystkim opowieść o związku dwojga ludzi,
którzy w pewnym momencie nudzą się sobą i za wszelką cenę starają się uciec w
relacje z partnerami, którzy byliby całkowicie inni od dotychczasowych (w
mniejszym lub większym stopniu realizują przy tym swoje fantazje erotyczne).
Oczywiście, pewne spostrzeżenia na temat amerykańskich Azjatów się pojawiają
(choćby animozje koreańsko-japońskie, które ciągle są silne wśród starszego
pokolenia). Interesujący jest również stosunek do swojego dziedzictwa Bena,
który wyraźnie ma kompleksy z powodu tego, że jest przedstawicielem rasy
żółtej. Wszystkie te etniczne elementy w żadnym stopniu nie przeszkadzają
jednak w tym, aby z głównym bohaterem mógł się identyfikować czytelnik o
dowolnym pochodzeniu.
Wspomniana pierwsza część kończy
się wyjazdem Miko do Nowego Jorku. Nie dochodzi przy tym do zerwania między
partnerami, a mimo zawirowań ich związek sprawia wrażenie dosyć silnego - do
tego stopnia przynajmniej, że kiedy Ben, opowiadając o wyjeździe dziewczyny,
stwierdza, że zrobili sobie przerwę, wydaje się, iż wcale tak nie jest i
mężczyzna po prostu próbuje usprawiedliwić potencjalną zdradę. Aby dać sobie
dodatkowy powód do skorzystania z wolności, celowo dąży do zaognienia relacji z
Miko, czego najlepszym przykładem sporadyczne rozmowy telefoniczne, które
traktuje jak nudny obowiązek, przeradzające się w ciąg wzajemnych pretensji.
Ben korzysta ze swojego statusu słomianego wdowca, ale kiedy na tym polu kończy
się jego passa przypomina sobie, że gdzieś daleko ma piękną dziewczynę. Ta
jednak już nie odpowiada na telefony, więc bohater decyduje się udać do Nowego
Jorku. I o jego wizycie w „najcudowniejszym mieście świata” traktuje rozdział
trzeci. W tej części sytuacja bohaterów „Niedoskonałości” odwraca się o 180
stopni, a czytelnik dostrzega, że nie tylko Ben był tym niedoskonałym.
Dzieło Adriana Tomine czyta się
doskonale, mimo, a może dzięki temu, że składa się ono w głównej mierze z
rozmów toczonych przez bohaterów. Autor jest mistrzem komiksowej narracji, więc
te dyskusje ani przez moment nie nużą. Postacie nie wygłaszają górnolotnych
frazesów, a język, którym się posługują, jest bardzo naturalny. Owszem, zdarza
im się rzucić kilka celnych, życiowych uwag, ale nie mniej rzadko zwyczajnie
pieprzą głupoty (oni, a nie autor ich ustami). Poza tym, chyba w żadnym innym
komiksie kłótnie nie brzmiały tak naturalnie. Wszystko to podano w bardzo
realistycznej, szczegółowej oprawie graficznej. Tomine nie bawi się formą, nie
przeładowuje też kadrów tekstem, idealnie zachowując proporcje i utrzymując
stałe tempo opowieści.
„Niedoskonałości” to jedna z
nielicznych obyczajówek, traktujących o dojrzałym, kilkuletnim związku, który
bardziej męczy niż cieszy partnerów. I pomimo faktu, że związek jest dojrzały,
to osoby, które go tworzą tą dojrzałością już niekoniecznie mogą się pochwalić.
Ten nastrój zmęczenia i egoizm partnerów sprawiają, że nie jest to kolejny
lekki i przyjemny komiks o szukaniu miłości, w którym młodzi bohaterowie
znacznie łatwiej radzą sobie z niepowodzeniami i nie są tak sfrustrowani jak
Ben Tanaka. Tutaj nie ma miejsca na szczątkowy nawet humor, a każda z postaci
zaczyna w pewnym momencie irytować (nawet Alice, która początkowo sprawia
wrażenie mądrego doradcy). Cały komiks doskonale się czyta. Dwie pierwsze
części są przy tym naprawdę bardzo dobre, trzecia jednak nieco razi
melodramatycznym motywem wyprawy do Nowego Jorku. Również zakończenie, mimo że
zaskakujące, to sprawia, że historia traci nieco ze swego realizmu. Może gdyby
wszystko pozostało niedopowiedziane... Nie ma jednak co gdybać –
„Niedoskonałości” to świetny komiks. Na pierwszy rzut oka opowieść o
amerykańskich Azjatach i lesbijkach, gdy jej się bliżej przyjrzeć, staje się
dziełem o ludzkim egoizmie, trzydziestoletnich inteligentach i tym, że im
dłużej się z kimś jest, tym bardziej atrakcyjne wydają się inne osoby.
3 komentarze:
Ciekawy tekst, na pewno zachęca do przeczytania :). Pozdrawiam
mhm.. ciekawie..
Bardzo dawno tu nie byłam:/ Ale ten tekst jest bardzo zachęcający, chyba wezmę się za czytanie!
Zapraszam do mnie w wolnej chwili http://wkinieinafotelu.blogspot.com/
Prześlij komentarz