sobota, 28 lipca 2012

Niedoskonałości

Poniższy tekst powstał trzy tygodnie temu i widocznie swoje musiał odleżeć. W zamierzeniu miał być znacznie bardziej osobisty, ale z jego ostatecznej postaci jestem nawet zadowolony.


Ben Tanaka to trzydziestoletni facet, który wiedzie spokojny i dosyć monotonny żywot. Ma ładną dziewczynę, pracę na stanowisku kierowniczym, przyjaciółkę, której może zwierzyć się ze wszystkiego – właściwie niczego mu nie brakuje. Chłop jak każdy inny i - jak każdy inny - chcący czegoś więcej...

„Niedoskonałości” podzielono na trzy części. Pierwsza to opis związku Bena i Miko. Para ciągle się kłuci, najczęściej o drobnostki. Bardzo dobrze przedstawiono sposób, w jaki dochodzi do partnerskiej sprzeczki. Zaczyna się od błahostki, czasem wyrażenia swojej opinii, innym razem zwykłej próby poważniejszej dyskusji. W tym rozdziale Ben wychodzi na wiecznego malkontenta, dla którego podzielenie się swoim zdaniem sprowadza się do narzekania. Na jego twarzy praktycznie nie pojawia się uśmiech, za to grymas znudzenia przyozdabia ją nad wyraz często. Wydaje się, że bohater celowo stara się zniechęcić do siebie swoją dziewczynę. Z jednej strony zatem nieustannie daje wyraz swemu niezadowoleniu, a z drugiej skupia swą uwagę na innych kobietach. Co istotne, te inne kobiety zawsze są białymi blondynkami. Bo Ben Tanaka, podobnie jak Miko oraz jego przyjaciółka Alice, to Amerykanie azjatyckiego pochodzenia. Aspekt rasowy odgrywa w opowieści znaczącą rolę, ale wbrew pozorom „Niedoskonałości” nie są komiksowym manifestem Azjaty żyjącego w USA. Dzieło Adriana Tomine to przede wszystkim opowieść o związku dwojga ludzi, którzy w pewnym momencie nudzą się sobą i za wszelką cenę starają się uciec w relacje z partnerami, którzy byliby całkowicie inni od dotychczasowych (w mniejszym lub większym stopniu realizują przy tym swoje fantazje erotyczne). Oczywiście, pewne spostrzeżenia na temat amerykańskich Azjatów się pojawiają (choćby animozje koreańsko-japońskie, które ciągle są silne wśród starszego pokolenia). Interesujący jest również stosunek do swojego dziedzictwa Bena, który wyraźnie ma kompleksy z powodu tego, że jest przedstawicielem rasy żółtej. Wszystkie te etniczne elementy w żadnym stopniu nie przeszkadzają jednak w tym, aby z głównym bohaterem mógł się identyfikować czytelnik o dowolnym pochodzeniu.

Wspomniana pierwsza część kończy się wyjazdem Miko do Nowego Jorku. Nie dochodzi przy tym do zerwania między partnerami, a mimo zawirowań ich związek sprawia wrażenie dosyć silnego - do tego stopnia przynajmniej, że kiedy Ben, opowiadając o wyjeździe dziewczyny, stwierdza, że zrobili sobie przerwę, wydaje się, iż wcale tak nie jest i mężczyzna po prostu próbuje usprawiedliwić potencjalną zdradę. Aby dać sobie dodatkowy powód do skorzystania z wolności, celowo dąży do zaognienia relacji z Miko, czego najlepszym przykładem sporadyczne rozmowy telefoniczne, które traktuje jak nudny obowiązek, przeradzające się w ciąg wzajemnych pretensji. Ben korzysta ze swojego statusu słomianego wdowca, ale kiedy na tym polu kończy się jego passa przypomina sobie, że gdzieś daleko ma piękną dziewczynę. Ta jednak już nie odpowiada na telefony, więc bohater decyduje się udać do Nowego Jorku. I o jego wizycie w „najcudowniejszym mieście świata” traktuje rozdział trzeci. W tej części sytuacja bohaterów „Niedoskonałości” odwraca się o 180 stopni, a czytelnik dostrzega, że nie tylko Ben był tym niedoskonałym.

Dzieło Adriana Tomine czyta się doskonale, mimo, a może dzięki temu, że składa się ono w głównej mierze z rozmów toczonych przez bohaterów. Autor jest mistrzem komiksowej narracji, więc te dyskusje ani przez moment nie nużą. Postacie nie wygłaszają górnolotnych frazesów, a język, którym się posługują, jest bardzo naturalny. Owszem, zdarza im się rzucić kilka celnych, życiowych uwag, ale nie mniej rzadko zwyczajnie pieprzą głupoty (oni, a nie autor ich ustami). Poza tym, chyba w żadnym innym komiksie kłótnie nie brzmiały tak naturalnie. Wszystko to podano w bardzo realistycznej, szczegółowej oprawie graficznej. Tomine nie bawi się formą, nie przeładowuje też kadrów tekstem, idealnie zachowując proporcje i utrzymując stałe tempo opowieści.

„Niedoskonałości” to jedna z nielicznych obyczajówek, traktujących o dojrzałym, kilkuletnim związku, który bardziej męczy niż cieszy partnerów. I pomimo faktu, że związek jest dojrzały, to osoby, które go tworzą tą dojrzałością już niekoniecznie mogą się pochwalić. Ten nastrój zmęczenia i egoizm partnerów sprawiają, że nie jest to kolejny lekki i przyjemny komiks o szukaniu miłości, w którym młodzi bohaterowie znacznie łatwiej radzą sobie z niepowodzeniami i nie są tak sfrustrowani jak Ben Tanaka. Tutaj nie ma miejsca na szczątkowy nawet humor, a każda z postaci zaczyna w pewnym momencie irytować (nawet Alice, która początkowo sprawia wrażenie mądrego doradcy). Cały komiks doskonale się czyta. Dwie pierwsze części są przy tym naprawdę bardzo dobre, trzecia jednak nieco razi melodramatycznym motywem wyprawy do Nowego Jorku. Również zakończenie, mimo że zaskakujące, to sprawia, że historia traci nieco ze swego realizmu. Może gdyby wszystko pozostało niedopowiedziane... Nie ma jednak co gdybać – „Niedoskonałości” to świetny komiks. Na pierwszy rzut oka opowieść o amerykańskich Azjatach i lesbijkach, gdy jej się bliżej przyjrzeć, staje się dziełem o ludzkim egoizmie, trzydziestoletnich inteligentach i tym, że im dłużej się z kimś jest, tym bardziej atrakcyjne wydają się inne osoby.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ciekawy tekst, na pewno zachęca do przeczytania :). Pozdrawiam

MałaMi pisze...

mhm.. ciekawie..

Kasia pisze...

Bardzo dawno tu nie byłam:/ Ale ten tekst jest bardzo zachęcający, chyba wezmę się za czytanie!

Zapraszam do mnie w wolnej chwili http://wkinieinafotelu.blogspot.com/