wtorek, 10 marca 2009

Jeden z wielu - wspomnienie po „Resecie” nr 7/98

Jeszcze żyję, spokojnie. Jak jednak widać, brak rygoru codziennych aktualizacji mocno mnie rozleniwił. Żebym chociaż ten czas przeznaczał na pisanie magisterki... Ale dość już smęcenia, pora na artykuł. Jest to taka wspominkowo-nostalgiczna pierdółka, która pierwotnie ukazała się w numerze 7/2004. Jeśli miałbym jakoś zaszufladkować ten tekst, to można go określić mianem komentarza do spisu treści... Mam nadzieję, że znajdą się tacy, którzy mimo wszystko go przeczytają i stwierdzą, że "Reset to było coś". Przygotowując ten wpis musiałem znaleźć okładkę omawianego numeru (skaner niech sobie odpocznie). W tym celu przegrzebałem Cybermiskę no 7 z 1999 roku. Jest na niej całkiem pocieszny dział zwany Łącznicą- miejsce, gdzie fani mogli kontaktować się między sobą. Wiecie, takie coś jak dawniej było w pismach dziecięcych: "Mam na imię Janek, lubię sport i filmy, szukam przyjaciół, mój adres to...". W Łącznicy większość anonsów pochodzi od ok. 15-letnich maniaków gier, którzy szukają dziewczyn. Może żałosne, na pewno trochę śmieszne, ale jak sobie przypomnę to w tamtym czasie też miałem 15 lat i za bardzo się od tych ludzi nie różniłem (ach, mieć dziewczynę, która lubi gry- marzenie każdego nastolatka w późnych latach 90-tych). Ale wracając do idei Łącznicy, to nagle przypomniałem sobie, jak to kiedyś bywało. Brak gg i innych komunikatorów, tym bardziej żadnych smsów, w fora się człowiek nie zagłębiał, a czaty uruchamiał przy okazji wizyty w kafejce. Ba, skrzynkę mailową założyłem dopiero w 2003 roku. No i ta radość, kiedy pierwszy raz byłem w kafejce (w 98 lub 99) i odkryłem magię IRCa. Nawet mój jedyny list do "Resetu" napisałem długopisem na kartce. Teraz bez neta i komórek nie wyobrażam sobie komunikacji ze światem, a wtedy jakoś się dało. Pewnie właśnie przez swą niewielką częstotliwość posiedzenia na IRCu były tak wyjątkowe. Eh, łezka się w oku kręci. Dobra, starczy już tego ględzenia. Mam nadzieję, że tym wstępem nadrobiłem zaległości na tyle, że macie już dość mojej pisaniny. Na dokładkę zatem poniższy tekst, który zawiera dawkę sentymentalizmu jeszcze większą, niż ta, którą zaaplikowałem powyżej. Przedawkowanie gwarantowane.


"Reset" wielkim pismem był- to nie ulega wątpliwości. To dzięki niemu grupka zapaleńców stworzyła "Reset forever". To dzięki niemu wreszcie możecie czytać moje nudnawe wypociny. To "Reset" na zawsze pozostanie moim ideałem czasopisma. Czasopisma świeżego, odkrywczego, inspirującego, a przede wszystkim tworzonego z pasją. Tak tylko sobie czasami myślę: czy wszyscy czytelnicy RF mieli w swym życiu kontakt z oryginalnym "Resetem"? Mam taką nadzieję, ale niestety nie pewność. Z tego właśnie powodu postanowiłem przygotować rzecz dosyć nietypową, a mianowicie opis-recenzję konkretnego numeru "Resetu". Mam nadzieję, że dzięki poniższemu tekstowi, ci z czytelników, którzy dotychczas nie mieli styczności z "niekulturalnym" poznają chociaż częściowo jego oryginalny klimat (który ntb. znajdziecie również w całym "Reset forever"), a ci którzy byli czytelnikami "Resetu" przypomną sobie dawne, piękne czasy. Ponieważ mamy lipiec więc mój wybór padł na numer z tego właśnie miesiąca, a konkretniej na nr 7/98, czyli 15 "Reset" jaki w ogóle się ukazał.

Zacznijmy od początku, czyli od okładki. A tą zdobi, oprócz charakterystycznego loga i tytułów niektórych artykułów, grafika z gry "Unreal". Na pierwszy rzut oka może się ona wydawać dość przeciętna, ot napakowany potworek z gunem (x2). Po chwili jednak dostrzegamy to co najważniejsze w okładkach "Resetu", czyli jednolitą kolorystykę, która fajnie się komponuje z napisami i tworzy specyficzny "zielonkawy klimacik". Dobra, otwieramy gazetę. Po reklamach, spisie treści i zawartości CD mamy pierwszy dział, czyli "Nowości". A tutaj, oprócz zwycięzców E3, Mamut prezentuje takie przyszłe hity jak: "Baldurs Gate", "Aliens vs Predator", "Max Payne", "Myth 2", Dungeon Keeper 2", "Heroes of Might and Magic III", "StarCraft: Brood War" i kilka innych. Giery robią wrażenie co? Po E3 w sumie taki wysyp hitów nie powinien dziwić. Dalej mamy "Na horyzoncie", gdzie znowu Mamut przybliża nam "Team Apache" i "Jagged Aliance 2". Mamut newsy pisać umie, oj umie. Przewracamy stronę i naszym oczom ukazuje się jeden z jaśniejszych punktów numeru, a mianowicie rozwiązanie konkursu. Pewnie zastanawiacie się: co też może być ciekawego w liście laureatów? No cóż w liście nic, ale w prezentacji ich prac znajdziemy masę świetnej zabawy (a konkretniej masę śmiechu). Musicie wiedzieć, że "Reset" nie organizował banalnych konkursów SMS (i tak ich wtedy jeszcze nie było...), a przed czytelnikami stawiał trudniejsze zadania, niż pytania typu: "Jak się nazywa główna bohaterka serii Tomb Raider?" Ten zaś konkretny konkurs był konkursem na tzw. "Szorty", czyli krótkie opowiadanko. Muszę przyznać, że nagrodzone prace są wyśmienite i choćby dla nich samych warto dotrzeć do tego numeru "niekulturalnego".

Przed nami jeszcze "Retro" (a w nim przypomnienie kultowego "UFO: Enemy Unknown") i docieramy wreszcie do działu "Recenzje". Nie będę tutaj wypisywał wszystkich zawartych w numerze recenzji, a przypomnę tylko te najważniejsze (głównie pod względem tematu). Pierwsza z nich to tekst Roosa o "Unrealu". Autor, będący specem w dziedzinie FPP, nie oparł się pokusie porównania dzieła Epic do "Quake II". "Unreal" z tego porównania wyszedł zwycięsko i oprócz 9 dostał także tytuł "gry miesiąca". Kolejna dziewiątka w numerze to znowu tekst Roosa (ten to miał szczęście do gier), tym razem na temat dodatku do świetnego "Total Annihilation" pt.: "Core Contingency". No ale w "Resecie" pisał nie tylko Roos, więc następna recka jest już autorstwa Mamuta. Spec od nowości tym razem dorwał "Commandos: Behind enemy lines" i dla tej gry omal nie skończyło się to 10 (ostatecznie "tylko" 9). No i to tyle dziewiątek w tym numerze. Mało? Pewnie tak, ale przyznacie, że recenzenci mieli oko i każda z opisanych wyżej gier stała się legendą. Jako ciekawostkę dodam, że w 7/98 jedynek nie stwierdzono, ale symulator myśliwego pt.: "Deer Hunter" zarobił 2.

Po recenzjach zaczynają się przygrywki, a tutaj kolejno "Quake World", "Karcianki", "Reset Diablo Klan", "Klub strategii" i "Dzień który odmienił II wojnę światową" (świetny tekst Sathorna o ataku na Pearl Harbor). Nie mogło również zabraknąć działu z poradnikami. Tym razem pomocna dłoń została wyciągnięta do grających w "Die by the sword" (pamięta jeszcze ktoś tę gierę?), "Star Wars Rebellion", "Black Dahlię" (cz. 2 poradnika). Dla mnie osobiście najważniejszy był megapradnik do "StarCrafta". To właśnie z nim bowiem pierwszy raz przechodziłem tę cudowną grę. Szczególnie pomógł mi rozdział "Ostatnie misje", w którym opisano dokładnie najlepsze kroki, jakie można podjąć w ostatnich misjach trzech kolejnych kampanii. Dzięki Coval! Dla zdesperowanych nie mogło zabraknąć tradycyjnych "Cheatów zamiast resetu".

W dziale multimedia mogliśmy znaleźć opis prostych programów do tworzenia animowanych filmików. Chcesz stworzyć kreskówkę ze Spidermanem lub rodzinką Simpsonów? To zapraszam do lektury artykułu Pawła Chmielowca (Pooha). Dział "Blacha" porusza kwestię Pentium II (wtedy szczyt techniki i marzenie wszystkich). Dla niezorientowanych (czyli wszystkich...) informacja, że właśnie dotarliśmy do strony 92, na której znaleźć można (i na 93 zresztą też) "Skrzynkę niekontaktową"- super dział prowadzony przez Hammera, który dotyczy... listów oczywiście. Kolejny dział pt.: "Siatka" pomoże nam w napisaniu e-maila (oczywiste? widocznie nie dla wszystkich).

No i w końcu, dotarliśmy! Panie i panowie, oto: "Odloty". Na początek tradycyjnie Adam z Raju i jego "Johny Reset" oraz komiks, którego autorami są Tobiasz Pątkowski i Robert H. Adler (jeszcze przed "48 godzin", ale już po kultowym "Gołota vs Predator"). Komiks nosi tytuł "Kastor Krieg: Rezydent" i z pewnością nie jest równie radosną historyjką co dwa wspomniane już tytuły. Dalej jest artykuł "Automatyczny raj", czyli krótki przewodnik po Sega World w Londynie (zaiste cudowne miejsce). No i wreszcie mój ulubiony, prowadzony przez Kiamila, kącik komiksowy. Tym razem dość wyjątkowy, gdyż znajdziemy w nim pierwszą część historii najpopularniejszego wówczas komiksu na świecie, czyli "X-men". Stronę dalej już trochę bardziej poważnie (ale pod żadnym pozorem nie nudno), czyli co-nieco o teleskopie Huble'a. Następna strona i znowu trochę bardziej rozrywkowo. Gregorius prezentuje nam bitewniaka pt.: "War Zone" (przepiękne ilustracje, mniam!). Kącik filmowy należy tradycyjnie do Resetty. Tym razem nasza pani pisze o "Wydziale pościgowym" (dla tych co nie wiedzą: taka mniej udana kontynuacja "Ściganego"). Obok znajduje się następny artykuł Resetty, lecz tym razem nie o filmach, a o Coca-Coli. To naprawdę zdumiewające, że "zwykły napój" może mieć tak ciekawą historię. Następnie mamy tekst o skaterach (dobrze napisałem?) autorstwa bożyszcza tłumów- Kroogera. Uff... Nieźle tych odlotów, co? A to jeszcze nie wszystko, bowiem już na następnej stronie poznać możemy najfajniejsze zabawki Jamesa Bonda (też bym takie chciał...). Później artykuł o złocie (nie tylko dla materialistów). No i na koniec ostry akcent, czyli tekst o trzech wyjątkowych samochodach (Porsche 911 Carrera 4, Ferrari Testarossa i Chevrolet Corvette ZR-1).Gorąco polecam ten tekst, autorstwa Macieja Nawrockiego, wszystkim dużym chłopcom, którzy wiecznie śnią o takich furach (sam się do tej grupy zaliczam). Obracamy stronę i tym samym zamykamy "Reset" nr 7/98.

To już wszystko proszę szanownej wycieczki. Fajnie było? Mam nadzieję, że tak. Pewnie jak zwykle przewodnik przynudzał, ale atrakcje i tak robiły wrażenie. Przypominam, że zwrotów biletów nie przyjmuje się. Komuś się nie podobało? Zapraszam więc do samodzielnego "zwiedzania", dzięki temu lepiej przyjrzycie się kilku istotnym szczegółom. Naprawdę warto. Nie macie dostępu do archiwalnych "Resetów"? Hmmm... "szukajcie, a(ż) znajdziecie". Owocnych poszukiwań!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ehh, byłem wiernym czytelnikiem Reseta od początku aż do końca. Nie jestem pewien, czy nie mam w piwnicy jeszcze jakichś numerów, które zostawiłem na pamiątkę powodowany sentymentem, a teraz kurzą się obok rówie kultiwego Secret Service.