niedziela, 16 stycznia 2011

Subiektywne podsumowanie literackie A.D. 2010

I to już ostatnie podsumowanie. Będzie krótko.

W 2010 przeczytałem zdecydowanie więcej książek niż w 2009 (odwrotnie niż komiksów). Wszystko dzięki pracy, w której miałem na tyle dużo "wolnego czasu", że mogłem pozwolić sobie na konkretną dawkę lektury. Tempo czytania mam zdecydowanie wolne, więc może nie była to jakaś zawrotna liczba, ale na pewno wyróżniająca się na tle średniej krajowej (o co akurat nietrudno). Wśród lepszych i gorszych tytułów znalazły się dwa, które na dłużej utknęły mi w głowie.


Pierwszy to "Irak. Piekło w Raju" Pawła Smoleńskiego. Książka ukazała się w 2004 roku nakładem Świata Książki. Autor w swoim dziele opisuje Irak niedługo po amerykańskiej inwazji. Przedstawia przy tym nie tylko początki okupacji, ale także dzieje Iraku w przeciągu ostatnich kilkunastu lat. A wszystko to widziane oczyma Irakijczyków. Jest tutaj miejsce zarówno na terror Saddama, jak i Amerykanów, zaś oceny i opinie są tak różne, jak różni są rozmówcy autora. Każda z opowieści jest jednak fascynująca, a obraz Iraku, który się z nich wyłania, to z jednej strony wizja państwa bogatego pod względem kultury, tradycji, religii, a z drugiej umęczonego przez dyktaturę, amerykańską agresję, w reszcie przez samych Irakijczyków.

Tę książkę czyta się doskonale. Autor umiejętnie dobrał swoich rozmówców, a najciekawszym z nich jest jego przewodnik - Dżamal, którego los jest najlepszym dowodem na to, że zginąć w Iraku jest o wiele łatwiej niż żyć. W mediach coraz ciszej o Iraku, ale to nie znaczy, że można o nim zapominać. "Irak. Piekło w raju" to doskonały sposób aby poznać ten kraj - nie przez pryzmat medialnych doniesień, ale takim jakim widzą go jego mieszkańcy. Trudno o bardziej autentyczny i poruszający obraz.


Literatura faktu i fantasy, to moje ulubione gatunki. Przykład tej pierwszej już był, zatem teraz pora na fantasy. W minionym roku w końcu sięgnąłem po pozycję, o której pierwszy raz przeczytałem w którymś ze "Światów Gier Komputerowych". Była to notka towarzysząca recenzji "Mytha II", a że byłem w tym czasie zafascynowany wspomnianą grą, więc tytuł książki wyrył się w mojej pamięci. I tak minęło jakieś 10 lat, Rebis wznowił rzeczoną pozycję, a ja postanowiłem w końcu bliżej się jej przyjrzeć. "Kroniki Czarnej Kompanii" Glena Cooka, bo o tej książce mowa, to zbiór pierwszych trzech tomów cyklu. Są to: "Czarna Kompania", "Cień w ukryciu", "Biała Róża" (całość liczy ponad 900 stron). Jest tutaj wszystko, co charakterystyczne dla fantasy, czyli zło zagrażające światu, grupa dzielnych wojowników, wreszcie niesamowite plenery - będące tłem zarówno dla mniejszych potyczek, jak i epickich bitew.

Oryginalny jest za to klimat - mroczny i ciężki. Baśniowości nie ma tu za grosz. Owszem, jest mała dziewczynka, która ma zbawić świat, jest też zła, lecz piękna władczyni, będąca główną oponentką wspomnianej dziewczyny. I na tym podobieństwa do opowieści o śpiących, zaczarowanych, złotowłosych (niepotrzebne skreślić) królewnach się kończą. "Kroniki Czarnej Kompanii" to żołnierska opowieść, w której główni bohaterowie nie zawsze stoją po jasnej stronie mocy, zaś siły tych dobrych wcale nie są tak nieskazitelne, jak mogłoby się wydawać. Narratorem powieści jest Konował - lekarz i kronikarz, który, podobnie jak jego kompani, troszczy się przede wszystkim o dobro swoje i swego oddziału. Najważniejsze bowiem jest, aby przetrwała ostatnia z Wolnych Kompanii Khatovaru. A że z czasem ten priorytet ulegnie pewnej zmianie, to już inna sprawa. Kawał porządnego, doskonałego warsztatowo czytadła, które mimo, że ma tyle lat co ja, to całkiem przyjemnie odświeżyło mi gatunek fantasy.

Było jeszcze kilka niezłych książek, ale w zasadzie tylko te dwie zabrały mi dłuższy fragment życia. Pierwsza, bo rozbudziła moje zainteresowanie Irakiem i pociągnęła za sobą lekturę kolejnych tytułów (głównie autorstwa Marka M. Dziekana). Druga, bo była naprawdę długa i uświadomiła mi, że są jeszcze książki, które - przy całej swej świeżości - pozostają pełnokrwistymi opowieściami fantasy.

2 komentarze:

Ola pisze...

Przepraszam, że się wtrącam, ja tu przypadkiem, ale mi się skojarzyło :)
Ta książka o Iraku brzmi ciekawie, jak wrócę do Polski, to muszę pamiętać po nią sięgnąć. Mi się ostatnio spodobało '1000 wspaniałych słońc' Khaleda Hosseiniego, opowieść o codziennym życiu kobiet w Afganistanie i ich sytuacji pogarszającej się wraz ze zmianami władz. Prosta historia, ale trzymająca w napięciu i nieprzewidywalna, nie tylko dla bab. Czytałam nawet schodząc po schodach na stacji kolejowej :) Polecam!

PKP pisze...

Ale ja bardzo lubię jak ktoś się tutaj wtrąca ;) Co do "1000 wspaniałych słońc", to postaram się przyjrzeć tej powieści, aczkolwiek jest tyle zbiorów reportaży, które chcę przeczytać, że nie mam pojęcia, kiedy zabiorę się za inne rzeczy.