sobota, 11 maja 2013

Ookami Kodomo no Ame to Yuki

Przekładając nieuniknione, czyli to, co muszę napisać, zajmuję się pisaniem o tym, o czym lubię... W tekście prawdopodobnie pojawią się spojlery, więc czujcie się ostrzeżeni. Obrazek pożyczyłem z zerochan.net.


"Ookami Kodomo no Ame to Yuki" to anime występujące również pod nazwą "Wolf Children". Polskiego tytułu jeszcze się nie dorobiło, ale roboczo pojawia się tu i ówdzie jako "Wilcze dzieci: Ame i Yuki". W tytule zostawiam oryginał, bo brzmi o wiele ładniej niż anglojęzyczna wersja, natomiast w tekście, dla ułatwienia, będę się posługiwał skróconym spolszczonym wariantem.

Jest masa filmów, których streszczenia nastawiają człowieka naprawdę optymistycznie. Nierzadko zdarza się jednak, że takie tekstowe zajawki, podobnie jak filmowe trailery, są tylko czczymi przechwałkami, obietnicami bez pokrycia, na które nabierają się kolejni widzowie. Rzadziej trafia się sytuacja, kiedy pierwsza informacja odstręcza potencjalnego widza od dzieła, na które naprawdę powinien zwrócić uwagę. I właśnie z "Wilczymi dziećmi" miałem ten specyficzny problem. Bo jak podejść do informacji, że jest to film o dziewiętnastolatce, która zakochuje się w wilkołaku?

Na szczęście omawiana produkcja nie ma nic wspólnego z amerykańskim kinem dla nastolatków, więc obawy przed powtórką "Zmierzchu" szybko się rozwiewają. "Wilcze dzieci" to ciepła, obyczajowa opowieść o trudach samotnego wychowywania dzieci. Owszem, na początku pojawia się motyw miłosny. Hana poznaje na studiach tajemniczego chłopaka, który okazuje się być ostatnim przedstawicielem pradawnej rasy japońskich wilkołaków. Nie ma tu jednak miejsca na starożytne tajemnice, mistyczne pierdoły czy akcje rodem z gotyckich horrorów. Para nietypowa, ale związek już bardzo typowy. Wspólne mieszkanie, niezbyt dochodowa praca, rezygnacja ze studiów, pierwsze dziecko - jest tu sporo elementów, które pojawiają się w życiu niejednej pary rozpoczynającej wspólne, dorosłe życie. Kiedy na świat przychodzi drugie dziecko, niespodziewanie i w tragicznych okolicznościach ginie jego ojciec, a Hana zostaje sama z dwójką potomstwa.

Samotnej matce nie jest łatwo, a co dopiero samotnej matce, przed którą los postawił zadanie wychowania wilkołaków. Yuki i Ame, bo tak dzieci mają na imię, zazwyczaj znacząco nie różnią się od swoich ludzkich rówieśników, jednak pod wpływem emocji ich twarze zmieniają się w wilcze pyszczki. Kilkuletnie brzdące wolą też biegać po dywanie w wilczej skórze, niż po ludzku raczkować. Jak każde małe dzieci wymagają jednak fachowej opieki, także medycznej. Z czasem chęć ukrycia ich przed światem spowoduje, że Hana przeprowadzi się z nimi na wieś. Tutaj zbliżą się do natury, nauczą lepiej panować na swoimi przemianami i ostatecznie odkryją, którego pierwiastka jest w nich więcej: ludzkiego czy wilczego.

"Wilcze dzieci" to produkcja bardzo mocno angażująca emocje widza. Ciężko się nie wzruszyć losem Hany, czy nie uśmiechnąć widząc rozrabiające dziecio-szczeniaki. Duża w tym zasługa oczywiście muzyki, ale też projektów postaci i ogólnie całego poziomu graficznego animacji. Realistyczne, ale pozostające w mangowej stylistyce, dzieci przyjmując pół-wilczą formę wyglądają niczym antropomorficzne zwierzęta z disneyowskich kreskówek. O dziwo, takie przejście doskonale się sprawdza i stanowi dodatkowy atut filmu. Jeśli już do czegoś można się przyczepić, to do fragmentów, gdzie rysunkowe elementy zastąpiono prawdziwymi lub komputerowymi ujęciami (ciężko jednoznacznie określić technikę ich wykonania).

"Ookami Kodomo no Ame to Yuki" nie jest obrazem bez wad. Tu i ówdzie trafiają się dłużyzny, zwłaszcza w finale, który nie dość, że nieco się wlecze, to jeszcze nie jest w pełni satysfakcjonujący. Wszystko to jednak rekompensują doskonale zarysowani główni bohaterowie tej opowieści, czyli Hana, Ame i Yuki. Do każdego z nich widz się przywiązuje i każdemu kibicuje. Nawet klasyczne przeciwieństwo charakterów dwójki rodzeństwa zostało dobrze rozwinięte i znalazło swoje odzwierciedlenie w ich wyborze ostatecznej drogi życiowej. A to ostatnie nie zawsze jest takie oczywiste i nieraz w anime można trafić na bohaterów zbudowanych na zasadzie kontrastu, którego głównym celem jest wytłumaczenie wrogości protagonistów lub wprowadzenie dodatkowego elementu komediowego.

"Wilcze dzieci" to niemal dwie godziny bardzo dobrej, obyczajowej opowieści. Paradoksalnie - mimo elementów nadprzyrodzonych - to, co dzieje się na ekranie jest bardzo realistyczne. Może to nie ta klasa, co filmy Miyazakiego, ale myślę, że twórca tego obrazu, czyli Mamoru Hosoda, spokojnie znalazłby swoje miejsce w studiu Ghibli. Zwłaszcza, że ma już na koncie m.in. takie rzeczy jak "Summer Wars" czy "O dziewczynie skaczącej przez czas".

Brak komentarzy: