poniedziałek, 9 lutego 2009

The Amazing Spider-man: Przemiany dosłownie i w przenośni

I kolejny tekst o komiksie ze Spider-manem. Do tej pory, to co wyczyniał duet Straczynski-Romita jr, należy do mich ulubionych opowieści. Szkoda, że w Polsce tak mało tego wyszło (niestety Dobry Komiks nie przetrwał próby rynku). Mimo, że ostatnio w świecie Spider-mana dzieją się straszne głupoty, to zakończenie runu Straczynskiego było ponoć bardzo dobre. No, a przecież ten pan stworzył dla Pająka jeszcze wiele innych, świetnych historii (choćby "Back in black"). Mam nadzieję, że ktoś wyda u nas choćby jedną z nich. A teraz już zapraszam do tradycyjnie infantylnego, sentymentalnego i nieobiektywnego tekstu, który tym razem pochodzi z numeru 11/2004. Jako ciekawostkę podaję, że stał się on początkiem swego rodzaju polemiki, jaka miała miejsce na łamach RF (inny współpracownik zinu napisał swoją recenzję, na którą ja odpowiedziałem jeszcze jednym tekstem).


Obiecanki-cacanki, a głupiemu radość- mówi znane powiedzenie. No cóż, ja też sobie coś obiecałem i nic z tej obietnicy nie wyszło. Po dwóch artykułach, o komiksach z Człowiekiem Pająkiem w roli głównej, obiecałem sobie, że zrobię przerwę i przez jakiś czas nie będę pisał o tym bohaterze. Niech szanowni czytelnicy- pomyślałem- poznają też innych bohaterów i inne komiksy (często lepsze, ambitniejsze, ciekawsze, etc.). Jak widać z pomysłu tego nic nie wyszło. Ech, wola ludzka słaba jest. Czemu tak się stało? To proste: na naszym rynku ukazał się nowy komiks z Pająkiem. Komiks nowy, a jednak znany. Chodzi tu o powrót do kraju nad Wisłą serii "The Amazing Spider-Man". Powrót jak najbardziej zasługujący na miano wielkiego!

Na wstępie, gwoli ścisłości, trochę wyjaśnień dla nowego czytelnika, który nie bardzo orientuje się w przygodach Spider-mana i nie bardzo ma pojęcie o komiksowym rynku w Polsce na przestrzeni ostatnich piętnastu lat. Otóż serię "The Amazing Spider-man" wydawało wydawnictwo TM-Semic od 1990 roku aż do roku 1998. Po początkowej niezłej koniunkturze, popularność (i jakość) przygód Pająka zaczęła systematycznie spadać, by ostatecznie zniknąć z oferty wydawniczej TM-Semic. Lata mijały, a TM-Semic (będące początkowo praktycznie monopolistą na polskim rynku komiksowym) zyskało silną konkurencję, w wyniku czego zaczęło powoli upadać. Nie pomogła nawet zmiana nazwy wydawnictwa na Fun Media. W 2003 roku to wielce zasłużone wydawnictwo (wiem, wiem już to gdzieś kiedyś pisałem...) przestało istnieć. Jednym z ostatnich wydanych przez nie komiksów był "The Amazing Spider-man", którego postanowiono wówczas reaktywować. Niestety projekt ten zakończył żywot wraz z wydawnictwem. Czemu o tym piszę? Ano temu, że wydany wtedy numer TASM jest dokładnie tym samym, który teraz trafia w nasze ręce, za sprawą wydawnictwa Axel Springer Polska i jego serii/linii wydawniczej Dobry Komiks. Ci, którzy zaspali półtora roku temu, teraz mają okazję aby naprawić ten błąd i zaopatrzyć się w naprawdę świetny komiks, który na nowo odbudował legendę Spider-mana. Miejmy tylko nadzieję, że tym razem TASM nie skończy tak jak poprzednio i dane nam będzie poznać dalszy ciąg naprawdę ciekawie zapowiadającej się historii.

Ok, a więc może coś więcej o owej historii (byle nie za dużo). Wszystko zaczyna się od tego, że nasz ulubieniec wyrusza na miasto w celu rozładowania negatywnej energii (kłopoty z żoną- wiadomo). Rozładowuje tą energię radośnie skacząc sobie po wieżowcach, burząc co starsze kamienice, strasząc dzieci, które bawią się samochodzikami etc. Aż tu nagle pojawia się jakiś stary jegomość, który nie dość, że zna tożsamość Spider-mana, to dodatkowo ma dokładnie takie same, jak on, moce. Ha, a to jeszcze nic! Ów "skoczny dziadek" (a imię jego: Ezekiel) zadaje Peterowi pewne pytanie, które sprawia, że nasz bohater zaczyna patrzeć na swoją moc i całą dotychczasową egzystencję z całkiem innej perspektywy (no tu może trochę przesadziłem). Jakie to pytanie? A... nie powiem! Przekonajcie się sami. W kwestii fabuły dodam tylko, że pojawia się również nowy zły pan, który przedstawia się jako Morlun, a także, że Peter Parker znajduje nową pracę (czyżby J.J. Jameson aż tak dał mu w kość w Daily Bugle?). Wszystko rozkręca się naprawdę bardzo przyjemnie i ze zniecierpliwieniem czekam na ciąg dalszy.

Niesamowitą fabułę zawdzięczamy jednej osobie, słynnemu scenarzyście, znanemu jako: J.Michael Straczynski. Ów jegomość ma na swoim koncie m.in. wydane i u nas cykle: "Midnight Nation" i "Rising Suns", a także scenariusze do znanego serialu SF pt. "Babylon 5". Pan ten naprawdę potrafi pisać ciekawe historie, dzięki czemu opowieści o Spider-manie znów można czytać z prawdziwą przyjemnością, czego niestety nie można było powiedzieć o ostatnich przygodach Pająka, jakie wyszły pod szyldem TM-Semic (tych z 1998 roku). Straczynski to spec nie tylko od wciągającej fabuły, lecz również od niesztampowych dialogów (czy raczej "dymków"). Przemyślenia Parkera są naprawdę niezłe. W umyśle Petera kotłują się różnorakie myśli i scenarzysta doskonale to ukazuje. Dzięki temu obok poważnych rozważań moralno-egzystencjalnych, mamy np. rozmyślania na temat przydatności kieszeni w pajęczym kostiumie. Gdyby nie J.Michael Straczynski ten zeszyt na pewno nie byłby tak dobry i to właśnie scenarzyście tego komiksu należą się największe brawa.

Teraz przejdźmy do oprawy graficznej, za którą odpowiada prawdziwy komiksowy weteran: John Romita Jr. Pamiętacie tego pana z opisywanego już przeze mnie polskiego TASM nr 2/1990. Teraz będziecie mieli okazję porównać sobie jego kreskę z początkowej fazy kariery, z tą obecną. A postępy są naprawdę wyraźne. John Romita Jr. to rysownik charakterystyczny, posługujący się własnym oryginalnym stylem. Niektórym jego lekko kanciaste i dosyć masywne postacie nie bardzo się podobają. Muszę przyznać, że ze mną początkowo było podobnie, ale teraz jestem pod wielkim urokiem prac pana Johna. Ten artysta naprawdę dopieszcza swoje prace, a charakterystyczny styl stanowi o jego sile. Zresztą owe postacie nie są już aż tak "toporne" jak to miało miejsce np.: w serii "X-Men". Wystarczy spojrzeć na ciocię May, by przekonać się, że John Romita Jr. potrafi też rysować osoby o delikatnej i wątłej budowie, zachowując przy tym niezbędny realizm. Rysunki w omawianym komiksie są według mnie prawdziwym majstersztykiem i polecam dokładniej przyjrzeć się tej kresce, zanim wydacie własny osąd. Piękny styl i doskonała technika. Myślę, że od Johna Romity Jr. mógłby się uczyć niejeden początkujący (i nie tylko) rysownik. Za tusz odpowiada również weteran komiksowej branży: Scott Hanna. Tutaj napiszę tylko, że robotę swoją wykonał on rzetelnie i nie ma się co do niej czepiać. Na koniec omawiania strony graficznej, zwrócę jeszcze uwagę na okładkę, która jest dziełem Scotta Campbella. Mimo, że sam rysunek pod względem tematyki nie jest może zbyt atrakcyjny (szkoła...), to spójrzcie na kreskę pana Campbella. Oj, coś mi się wydaje, że rysownika tego czekają tłuste lata (już się one zresztą rozpoczęły).

Dobrze: scenariusz jest, grafika jest. Chyba wszystko jest. A więc pora kończyć... Aha, jeszcze wydanie. Hmm, naprawdę nie ma na co narzekać. Jeśli mieliście w rękach którykolwiek z komiksów z serii Dobry Komiks to wiecie czego się spodziewać. Nie jest to, co prawda, tzw. wydanie ekskluzywne, ale nie jest to też "papier toaletowy", który znamy z TM-Semic. Po prostu wydanie takie jakie być powinno, czyli dobre. Do tłumaczenia też zastrzeżeń nie mam.

Czas kończyć, gdyż naprawdę zapewniam Was, że o wiele lepiej poświęcić wolny czas (w ogóle "każdy czas") na lekturę "The Amazing Spider-man" #1, niż na czytanie moich wypocin. I tym optymistycznym akcentem chciałbym szybciutko zakończyć. Nie życzę miłej lektury, bo taką macie zagwarantowaną...

Dobry Komiks 18/2004
Scenariusz: J.Michael Straczynski
Rysunki: John Romita Jr.
Oryginalne wydanie:
Amazing Spider-Man V2 #30 (#471) June 2001 "Transformations, Literal & Otherwise"
Amazing Spider-Man V2 #31 (#472) July 2001 "Coming Home"
Wydawca: Marvel Comics (2001)
Wydawca PL: Axel Springer Polska (2004)

Brak komentarzy: