środa, 25 lutego 2009

Insekt

Strasznie zaniedbałem tego bloga... No, ale przez ten czas, w którym mnie nie było, wydarzyło się tyle różnych rzeczy, że teraz jest o czym pisać (oczywiście tylko w ramach wstępniaków). Tak się złożyło, że kilka dni temu skończyłem nieszczęsne 25 wiosen (zim to chyba jeszcze więcej), zatem czas mi upływał na świętowaniu, sprzątaniu, wypoczywaniu i innych takich. Prezentów furkę zebrałem, z czego kilka naprawdę warto kiedyś tutaj wrzucić (w sensie: fotek). Z bardziej klasycznych giftów (takich do czytania), wspomnę tylko o "Trzech cieniach" (dzięki składam mej dziewczynie) i "1859 dni Warszawy" Władysława Bartoszewskiego, który (jak się okazuje) swoje spotkanie urodzinowe urządził tego samego dnia, co ja (wyprzedzając jakiekolwiek zarzutu informuję, że w żadnym sensie nie śmiem się porównywać do tej wielkiej postaci). Ten drugi podarek zawdzięczam bratu. Podobnie jak komiks, który otrzymałem dwa lata temu, a który opisuję poniżej (tekst wyszperałem z nr 2/2007).


Może to dziwne, ale zastanawiam się właśnie „jak ugryźć robala?” O co chodzi? O to, że nie bardzo wiem, w jaki sposób zabrać się do recenzji komiksu „Insekt”. W moje ręce trafiło kolejne wybitne dzieło, które w najprostszy z możliwych sposobów mówi o rzeczach tak ważnych, że nie sposób do lektury podejść na spokojnie i bez emocji, a po jej skończeniu nie zadumać się nad tym, jak bardzo popieprzony jest otaczający nas świat.

Sasha Hommer to młody, niemiecki twórca, który przy pomocy oszczędnego, prostego stylu (tak graficznego, jak i narracyjnego) prezentuje nam jeden lepszych komiksów zeszłego roku- niebanalną opowieść o problemie odrzucenia i nietolerancji w śród młodzieży. A wszystko zaczyna się bardzo niewinnie, wręcz sielankowo. Pascal, główny bohater opowieści, to chłopiec niezwykle popularny i lubiany. Ma masę kolegów, dziewczyny się o niego biją, a każdy kolejny dzień jego życia stanowi wzorcowy przykład idealnego dzieciństwa. Świat Pascala jest, więc prawdziwym rajem- prawda? Pewnie, jeśli chodzi o relacje z otoczeniem to tak, ale same „dekoracje” tego świata budzą w nas jakiś dziwny niepokój. Otóż miasto, w którym żyją bohaterowie „Insekta” jest cały czas spowite grubą warstwą czarnego dymu. Promienie słoneczne są tutaj czymś tak naturalnym jak mój zapał do świątecznych porządków. Cały czas panuje mrok, przez co bohaterowie tak naprawdę nie widzą swoich twarzy. Ale gdzieś za miastem jest czyste powietrze. Na wsi nie ma dymu, są za to insekty- istoty człekokształtne, które uchodzą za potwory, a w istocie są bardziej ludzkie niż którykolwiek z mieszkańców miasta. I właśnie ten czysty świat odkrywa w pewnym momencie Pascal. Odkrywa przy tym, na swoje nieszczęście, coś jeszcze: jest inny niż jego koledzy. Jednak to odkrycie nie przeraża go i nie zmienia sposobu, w jaki postrzega rzeczywistość. Pragnie nadal być zwyczajnym, radosnym chłopcem i nie rozumie zupełnie, dlaczego inni przestają go traktować tak jak dawniej. Dla Pascala nie ma znaczenia fakt, że wygląda trochę inaczej niż reszta klasy i mieszkańców miasta. Niestety dla owej reszty ma to znaczenie. Dopóki Pascala spowijał dym wszystko było w porządku, ale teraz jego tajemnica wyszła na jaw i nic już nie będzie takie jak dawniej. Stanie się obiektem zmasowanej nagonki, której co prawda nie będzie rozumiał, ale która go nie złamie, bo zawsze będzie tym samym chłopcem, którym był przed wyjściem poza dym i miasto. Tylko, że dla otoczenia Pascal nigdy już nie będzie tym samym chłopcem, a wszystko przez to, że inaczej wygląda. Odmienność sprawia, że znika szacunek i podziw, znikają przyjaciele, w reszcie znika też miłość.

Graficznie czarno-bały „Insekt” zachwyca czytelnika swoją prostą i lekko dziecinną kreską. Siła rysunków Hommera tkwi właśnie w prostocie. Wszystko jest schematyczne, lekko umowne, ale zawsze czytelne. Nie ma takiej sytuacji, że zaczynamy zastanawiać się, co też dany rysunek może przedstawiać. Dodatkowo dochodzi do tego przejrzysty układ kadrów (zazwyczaj po cztery na stronę) i stosowanie przez rysownika rastrów, czyli malutkich kropeczek wypełniających elementy rysunku (technikę taką można m.in. zaobserwować w starych komiksach prasowych i na niektórych obrazach Roya Lichtensteina). Rysunki idealnie komponują się z fabułą omawianego komiksu i tworzą na tyle spójną całość, że nie wyobrażam sobie, aby jakikolwiek inny styl mógł równie dobrze współgrać ze scenariuszem, a przy tym oddawać jego przesłanie.

„Insekt” to komiks wyjątkowy. Decyduje o tym już sama forma jego wydania. Mała poręczna książeczka, która nie rzuca się w oczy, ale kiedy już weźmiemy ją do ręki to sprawia bardzo sympatyczne wrażenie. Okładka nie jest twarda i lakierowana, a papier nie jest kredowy. Mimo to (a może właśnie dzięki temu?) tomik sprawia wrażenie naprawdę solidnie wydanego. Dowodzi to tylko, że ważne komiksy nie muszą mieć wielkiego formatu, ekskluzywnej formy i horrendalnie wysokich cen. Czasami swego rodzaju ascetyzm jest zdecydowanie lepszym wyjściem. Zwłaszcza w przypadku komiksów takich jak „Insekt”. Nie chcę się powtarzać i popadać w zbyteczny bełkot, więc dodam tylko, że jeśli myślicie, iż temat tolerancji jest już na tyle wyeksploatowany, że nic oryginalnego nie da się w jego ramach wymyślić, to sięgnijcie po ten komiks. Zapewniam, że zmienicie zdanie.

"Insekt"
Scenariusz: Sascha Hommer
Rysunki: Sascha Hommer
Wydawca: Reprodukt (2006)
Wydawca: Kultura Gniewu (2007)
Liczba stron: 128
Format: A5
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: czarno-biały

*Jest to setny artykuł, jaki napisałem dla Reset Forver. Dla jednych taka liczba to mało, dla drugich dużo. Dla mnie to na pewno powód do dumy. Z tego też względu pozwolę sobie na dedykację. Powyższy tekst dedukuję osobie, która podarowała mi „Insekta”, czyli mojemu bratu. Dzięki Jacek... za wszystko!

Brak komentarzy: