poniedziałek, 2 lutego 2009

Ile Resetu w Resecie, czyli jak daleko padło jabłko od jabłoni?

No i skończyły mi się "w miarę strawne teksty". Teraz polecą już tylko arty o komiksach, zapowiedzi gier, recki płyt Korna i felietony (mam nadzieję, że na moje opowiadania nigdy nie zostaniecie skazani). Poniższy tekst pochodzi z numeru 10/2006. Pochwalę się jeszcze, że został on przedrukowany w jednym z papierowych wydań Dużego Ka. Ciężko go czytać, nie znając treści listu, na którego był odpowiedzią, ale może i bez tego jest choć trochę zrozumiały. Oczywiście jest przeładowany sentymentalizmem i doprawiony patosem, tak typowym dla maniakalnych wielbicieli starych pism o grach... Tak czy inaczej: miłego czytania.

Nie tak dawno temu na redakcyjną skrzynkę przyszedł list. Okazał się on podwójną niespodzianką. Po pierwsze w ogóle przyszedł, a to nie zdarza się znowu tak często. Po drugie zaś, był to list od człowieka, który bez entuzjazmu spogląda na to, co robimy (takie coś jeszcze się nigdy nie zdarzyło). List ów skłonił mnie do przelania na papier przemyśleń, które już od dłuższego czasu kołaczą się w mojej głowie. Początkowo myślałem, aby zostawić je dla siebie, jednak widać, że potrzebny tu był impuls (m. in. w postaci takiego listu, jak ten, o którym wspominam powyżej).

Na początek parę zarzutów do autora owego listu. Jakkolwiek z wieloma jego stwierdzeniami się zgadzam, to nie mogę puścić płazem tego, że swoją opinię o Reset Forever opiera li tylko na podstawie jednego numeru. Z kolei swoją wiedzę na temat oryginalnego Resetu opiera na podstawie trzech numerów... i nazywa się przy tym: wielkim miłośnikiem pisma "Reset" (sic!). Pewnie z tego wynika jego niewiedza o tym, że Reset w pewnym okresie swej działalności przyjął miano miesięcznika cyberniekulturalnego, do którego to nawiązujemy. Autor tego listu widział po prostu tylko numery, które miały podtytuł "magazyn gier komputerowych". No cóż, niewiedza nie usprawiedliwia.

Teraz to, z czym się zgadzam. Zarzuty. No tak zarzuty. Należą nam się cięgi i to srogie. Nic innego nie robimy, zbijamy tylko bąki i radośnie przy tym chwalimy się, że jesteśmy kontynuatorami wielkiego poprzednika. A jak jest naprawdę? Sprawdźcie sami. Macie dostęp do bazy numerów. Jeśli przejrzycie kilka spisów treści i "list płac" (a polecam wszystkie) przekonacie się, że redakcja to organizm dosyć luźny, w którym tylko kilka elementów jest stałych. Elementy te robią swoje. Raz lepiej raz gorzej, ale robią. Ciężko takie osoby za cokolwiek winić. Należy pamiętać, że Reset Forever to projekt w stu procentach od fanów dla fanów. Żadnej kasy z niego nie mamy. W ogóle czasami się zastanawiam czy cokolwiek z niego mamy. Mało czytelników, mało forumowiczów- więc, dla kogo to wszystko? Odpowiedź brzmi: dla Resetu. To taki nasz mały pomnik, hołd, który składamy najlepszemu czasopismu, jakie kiedykolwiek istniało. To właśnie Reset sprawił, że wielu z nas rozwinęło swoje zainteresowania i zaczęło patrzeć na inne rzeczy niż gry komputerowe. W reszcie sprawił, że wielu z nas zaczęło pisać. Oczywiście w redakcji jest wielu młodych, którzy nie do końca pamiętają czasy, kiedy rządził Cyberniekulturalny, jednak starsza część z nas to prawdziwi fani, którzy na pewno mają znacznie więcej numerów tego pisma niż trzy. Nie twierdzę wcale, że ci nowi redaktorzy nigdy nie czytali Resetu, chcę tylko powiedzieć, że wcale nie trzeba pamiętać bohatera, aby postawić mu pomnik.

Oczywiście nie cieszy mnie, że dużo numerów RF ma znikomą ilość artykułów, ale jakoś się temu nie dziwię. Każdy ma swoje sprawy, swoje życie. Każdego może chwycić brak weny twórczej, czy pospolity "leń". Chciałbym żeby Reset Forever prezentował ten poziom, co swego czasu SS-NG, ale aby coś takiego nastąpiło potrzeba więcej samozaparcia. Jednak jak mogę go żądać od innych skoro sam go nie posiadam? Jasne, że szkoda, że tak mało jest gier w RF, że nie ma solucji, czy działu newsów. Jednak w naszym piśmie każdy ma prawo pisać o tym, co go kręci. Jeśli ktoś już wyrósł z gier (albo zwyczajnie nie ma na nie czasu), to jak można od niego wymagać, aby zajmował się opisywaniem najnowszych produkcji (a tym bardziej tworzeniem do nich solucji)? Czynnikiem, który decydował o niezwykłości starego Resetu były odloty i to właśnie one wysuwają się w RF na plan pierwszy. Po co tworzyć kolejny zin o grach, skoro można stworzyć zin o tym, co interesuje współczesnych graczy? Nikt przecież nie zajmuje się tylko grami. Są jeszcze książki, komiksy, filmy i muzyka. Gry nie są ważniejsze od nich- są tylko jednym ze składników swoistej popkulturowej zupy, którą każdy z nas spożywa codziennie. Dlatego właśnie gry zajmują porównywalne miejsce do innych działów. W Resecie było inaczej- to prawda, ale należy pamiętać, że Reset startował z pozycji magazynu o grach, by później przekształcić się w coś więcej. Gry nadal były w nim najważniejsze, jednak odloty i przygrywki zaczęły już zajmować połowę magazynu. Z czasem nawet, odloty zamieniły się w coś na kształt dodatku, za który trzeba było dopłacać (przez pewien okres pojawiały się tylko w Reset CD). Podsumowując: Reset zawsze był pismem wyjątkowym, a Reset Forever tylko tę wyjątkowość podkreśla.

Nie chcę napisać za dużo, bo wówczas nikt tych wypocin nie przeczyta, więc będę powoli kończył. Wiem, że Reset Forever nie dorasta nawet do pięt swojemu pierwowzorowi. Pewnie, że chciałbym żeby było inaczej, ale jeśli nie jest to realna perspektywa to trudno. Grunt, że w ogóle ktoś wpadł na pomysł, aby postawić Cyberniekulturalnemu taki fajny, osobliwy pomniczek, jakim jest Reset Forever. Ktoś powie, że można było stworzyć witrynę i na tym poprzestać. Jasne, że można było, ale dzięki zinowi widać, że Reset nadal żyje. Co prawda tylko w sercach kilku zapaleńców, ale zawsze. Ten zin nie jest idealny i może nigdy nie będzie, ale jest. Istnieje już kilka lat i nadal przypomina kolejnym czytelnikom, że kiedyś na polskim rynku istniało naprawdę świetne pismo o grach, które w istocie było czymś więcej niż zbiorem zapowiedzi, recenzji i solucji. A jeśli ktoś narzeka na poziom RF? No cóż, niech sam spróbuje coś napisać i poprawić ten poziom. Pamiętaj drogi czytelniku, że także ty możesz dołożyć swoją cegiełkę do budowy pomniku Cyberniekulturalnemu. I tym sentymentalno-werbunkowym apelem pragnę zakończyć swoją paplaninę.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Mam 25 lat i doskonale pamietam czasy Resetu :) te przeczytane po klika(nascie) razy teksty, luzik w sposobie pisania recenzji, az lezka sie w oku kreci... dziex dla Was!!