sobota, 7 lutego 2009

Armada: Ogień i popiół

O, znalazłem jeszcze jeden tekst o komiksie. No to wrzucam. Niedawno wyszła reedycja pierwszych tomów "Armady", więc może ktoś się skusi. 5/2005- to numer, z którego recenzja została wygrzebana.


Ostatnio zaobserwować można coraz większą modę na tzw. komiksy ambitne. Dzieła te poruszają ważne problemy, mają dopracowane dialogi i nierzadko dosyć awangardową oprawę graficzną. Oczywiście dobrze, że komiks ucieka z getta prostych historyjek dla dzieci (właściwie to już dawno z niego uciekł, ale nie każdy to jeszcze zauważył). Nie wszystkim musi jednak podobać się zbytnie przeintelektualizowanie komiksów. Nie każdy ma ochotę obcować ze sztuką najwyższych lotów, ale jednocześnie trudną w odbiorze. Niektórzy czytelnicy pragną się po prostu odprężyć, zrelaksować i dobrze bawić przy lekturze. Dzisiaj przedstawię taki właśnie klasyczny komiks rozrywkowy, przy okazji pokazując, że historia dostarczająca rozrywki, nie koniecznie musi być głupia i dziecinna.

W 1997 roku na rynku francuskim ukazał się pierwszy tom cyklu Sillage, pt.: "A feu et a cendres", autorstwa Jeana-Davida Morvana (scenariusz) i Philippea Bucheta (rysunki). Komiks ten z miejsca zdobył sobie dużą popularność i uznanie, tak fanów jak i krytyków. Świadczą o tym kolejne tomy i pojawiające się wznowienia tych już istniejących. W roku 2000 pierwszy tom tej serii wydał nasz rodzimy Egmont. Sam cykl zyskała polski tytuł Armada, a rozpoczynający ją album "Ogień i popiół". Wtedy Egmont zaczynał dopiero wydawać albumy w ramach Klubu Świata Komiksu i trzeba przyznać, że wybór Armady był jak najbardziej trafiony i z pewnością przyczynił się do sukcesu tego, dosyć pionierskiego, projektu, jakim było wydawanie drogich, albumowych komiksów, sprzedawanych następnie w księgarniach (a nie w kioskach). Do tej pory w Polsce ukazało się siedem tomów Armady. Wszystkie są gwarancją dobrej lektury. Ja dzisiaj skupię się na pierwszym, wyżej wspomnianym. Jest on, bowiem doskonałym wstępem do świata Armady i dalszych przygód Navis, głównej bohaterki całej serii.

Na początek słów kilka o samej Armadzie. Otóż Armada to potężny, międzygwiezdny konwój statków kosmicznych. Statki te przemierzają nieustannie kosmos, a na ich pokładzie znajduje się wiele inteligentnych ras. "Ogień i popiół" zaczyna się w momencie, kiedy Armada dociera w pobliże, rzekomo niezamieszkanej przez rozumne istoty, planety. Planety, która przypomina naszą Ziemię (starą Ziemię trzeba dodać). Lasy, rzeki, równiny. Wszędzie pełno zieleni, słońca i życia. Na planetę zostają wysłani zwiadowcy, a następnie Heiliig wraz z robotem Snivelem i całą armią Prolsów- tępych, ale silnych niewolników. Heiliig jest przedstawicielem rasy Hotów. Rasa ta potrzebuje niezwykle wysokiej temperatury do życia. Armada nie potrafi im tego zapewnić, więc szukają oni planety, którą mogliby skolonizować i przystosować do odpowiednich warunków bytowania. Wydaje się, że teraz tę planetę znaleźli. Najwyższa Rada Armady pozwala Heiliigowi jednak na zajęcie tylko takiej planety, na której nie ma żadnych istot rozumnych. Ta, na którą teraz natrafiono, sprawia początkowo takie wrażenie (zwiadowcy niczego nie odkrywają), ale wkrótce okazuje się, że żyje jednak na niej pewna dziwna, jasnoskóra, dwunożna istota- Navis. Mimo wcześniejszych przypuszczeń Navis wykazuje pewne przejawy inteligencji. Heillig postanawia to jednak ukryć przed Radą. Nie przerywa zmieniania klimatu zielonej planety w taki, który pozwoli żyć na niej Hotom. Navis oczywiście nie może do tego dopuścić. Rozpoczyna nierówną walkę z Heilligiem, która ostatecznie sprawi, że w skład Armady wejdzie jeszcze jedna rasa- człowiek. A konkretnie pewna niezwykle urodziwa przedstawicielka tej rasy (czytaj: Navis).

To tyle, jeśli chodzi o fabułę. Więcej nie zdradzę (mam zresztą wrażenie, że i tak ciut za dużo napisałem...). Pora zająć się tym, jak ze swojego zadania wywiązali się twórcy komiksu. Otóż scenariusz Morvana jest według mnie bardzo dobry. Żadnych rewelacji, ale wszystko takie, jakie powinno być w dobrej przygodowej historii. Klimat klasycznej opowieści s-f, w której pełno obcych ras, statków kosmicznych, niezwykłych technologii. Do tego sprawne i swobodne prowadzenie akcji. Wszystko spójne, trzymające się kupy i okraszone dobrymi, nierzadko dowcipnymi, dialogami. Właściwie to nie tyle dialogi są tutaj pełne humoru, co pewne postaci (konkretnie Prolsi), w których usta zostały one włożone. Przy pełnym luzie i swobodnym, wręcz rozrywkowym, potraktowaniu swojej pacy, Morvan potrafił przemycić w Armadzie kilka poważniejszych kwestii. Znajdziemy tutaj problemy ekologiczne (niszczenie planety), społeczne (stosunki między poszczególnymi rasami), moralne (życie jednostki za cenę życia całej nacji). Szczególnie ciekawy jest aspekt manipulacji istotami głupszymi i ślepo wykonującymi każdy rozkaz (wspomniani już Prolsi). Wszystkie te kwestie nie rażą jednak w oczy i nie przysłaniają samej istoty opowieści, nie psują tego, dla czego stworzono ten komiks, czyli dobrej zabawy.

Jeśli chodzi o stronę graficzną albumu to można tutaj tylko się zachwycać. Rysunki Bucheta są stosunkowo proste, a przy tym klarowne. To, że są proste, nie oznacza jednak tego, że w jakimś stopniu wykonano je niestarannie czy pośpiesznie. Buchet naprawdę się napracował. Wszystko jest tu dopracowane w najmniejszych szczegółach. Widać do doskonale na przykładzie szaty roślinnej i rozmaitych urządzeń. Same postacie są rysowane mniej szczegółowo, wyraźnie "komiksowo". Wszystko jest realistyczne, ale nie ultra-realistyczne. Również kolory. Prosta, jaskrawa paleta barw doskonale się tutaj sprawdza. Kadrowanie to stara, dobra szkoła. Bez całostronicowych rysunków (pewnym wyjątkiem są tu tylko plansze z samego środka albumu), bez elementów wyjeżdżających poza kadr. Ot klasyczne, już coraz rzadziej spotykane prostokąty. Najpiękniejszym aspektem rysunków Bucheta jest jednak... sama Navis. Nasza bohaterka została świetnie narysowana. Sposób, w jaki została przedstawiony jedyny człowiek w tym komiksie, nasuwa pewne skojarzenia z mangą (nie jest to bynajmniej zarzut). Bez zbędnych szczegółów, a przy tym na tyle realistycznie byśmy nie mieli wątpliwości, że mamy do czynienia z istotą z krwi i kości. Całości efektu, który wywiera na czytelniku Navis, dopełnia fakt, że nasza bohaterka biega cały czas topless.

Polskie wydanie jest poprawne. Tłumaczeniu nic nie można zarzucić. Szkoda tylko, że nie pokuszono się o papier kredowy, gdyż wtedy piękne kolory Armady, prezentowałyby się jeszcze lepiej. No, ale widać nie można mieć wszystkiego. A co można mieć? Wspaniały przygodowy komiks, który dostarczy godziwej rozrywki każdemu jej spragnionemu. Historia wciąga i to jest najważniejsze. No i te wrażenia estetyczne...

"Armada: Ogień i popiół"
Scenariusz: Jean-David Morvan
Rysunki: Philippe Buchet
Wydawca: Editions Delcourt (1997)
Wydawca PL: Egmont Polska (2000)
Liczba stron: 48
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: matowy
Druk: kolorowy

Brak komentarzy: