piątek, 16 stycznia 2009

GODSPEED Historia Kurta Cobaina w obrazach

Kolejny tekst z numeru 1/2005. Mimo, że bardzo się starałem tego nie robić, to i tak dałem w nim wyraz swojej "sympatii" do Nirvany. Teraz już Cobaina i kolegów tak często nie słucham, ale sentyment pozostał. No, bo kto nie słuchał tej kapeli? Zauważyłem zresztą, że dla wielu ludzi śmierć Kurta jest jednym z bardziej wyrazistych (ważniejszych?) momentów lat 90-tych. Dowodem na to choćby jeden z odcinków drugiej serii rewelacyjnego serialu "Californication", czy komiks "Na szybko spisane 1990-2000".


Naprawdę nie wiem jak zacząć ten artykuł. O Kurcie Cobainie, bowiem, napisano już tak wiele, że chyba nie mogę już nic nowego i odkrywczego do tego dodać. Zresztą wokalista Nirvany zbyt wiele dla mnie znaczy, abym mógł go osądzać, analizować jego życie i sztukę. Ba, ja nawet nie wiem czy mam prawo go chwalić, czy on sam by sobie tego życzył? Nie będę więc tutaj pisał o wielkiej karierze Nirvany, o zagubieniu i problemach jej wokalisty, wreszcie o złotym interesie, jaki na jego śmierci zrobiły rozmaite, nie tylko muzyczne, koncerny. Tylko czy to moje zamierzenie jest realne w przypadku, kiedy opisuję album będący swoistą biografią Kurta?

GODSPEED w USA został wydany w roku 2003, zaś jego polska edycja ukazała się, dzięki wydawnictwu In Rock, na początku grudnia zeszłego roku. Co można na początek napisać o tym niezwykłym albumie? Może małe wyjaśnienie tytułu, które we wstępie serwuje nam tłumacz (powołując się na samych autorów). Otóż tytuł omawianego dzieła można rozumieć jako życzenie dobrej drogi (coś w rodzaju: "Z bogiem!"), ale także jako osobliwą grę słów. GOD- ma być nawiązaniem do niemal boskiego statusu osiągniętego przez Cobaina, a SPEED- to przecież potoczne określenie narkotyków, które od czternastego roku życia, nieustannie towarzyszyły bohaterowi komiksu. Zarówno "boskość", jak i narkotyki doskonale w tym komiksie widać. Mamy więc kadry, na których wokalista Nirvany ma anielskie skrzydła i aureolę, ale mamy też takie (i tych jest zdecydowanie więcej) gdzie widzimy go nieprzytomnego, leżącego na podłodze, obok strzykawki i pudełka, w którym trzyma prochy.

Co do scenariusza komiksu to chyba nie ma się co rozpisywać. Ot, dwójka scenarzystów po prostu skorzystała z gotowego materiału, jakim było tragiczne życie Cobaina. Trzeba jednak przyznać, że skorzystała całkiem sprawnie. Koleje losu bohatera tej opowieści odkrywamy z fascynacją i przejęciem. Niezwykłe życie, niezwykłego człowieka- nic dodać, nic ująć.

Rysunki początkowo wywołały u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony widać w nich wielką staranność o szczegóły i ciężką pracę włożoną w ich wykonanie, ale z drugiej jakoś nie specjalnie mi one pasują do tego rodzaju opowieści. Są takie, jakieś kreskówkowe, dziecinne. Po tego typu historii spodziewałem się raczej totalnie wykręconej, surrealistycznej kreski, a otrzymałem zwykły, niczym niewyróżniający się, realistyczny rysunek. Również kolorystyka tego albumu nie specjalnie mi odpowiada. "Pastelowe idylliczne dzieciństwo, rozedrgana jaskrawymi barwami sławy młodość i ponura paleta pogłębiającego się rozpadu osobowości..."- tak pisze o ilustracjach wydawca. No cóż, wszystko się zgadza, ale różnorodność kolorów wcale nie rzuca się aż tak w oczy, jak mogłoby się po tym opisie wydawać. Przyznam się, że przeglądając rysunki Godspeed czułem się jakbym kartkował komiksową wersję Biblii. A może właśnie o to chodziło rysownikowi? Właśnie takie było zadanie realistycznej, a jednocześnie dziecinnej kreski i nietypowych, urozmaiconych kolorów? Czyżby sam styl rysunków miał nawiązywać do "boskości" Cobaina? Bardzo możliwe, gdyż trafiają się w tym albumie ilustracje, na których podobieństwo Kurta do Jezusa jest wręcz uderzające. Mimo tego, że początkowo rysunki w Godspeed niezbyt przypadły mi do gustu, to muszę przyznać, że wcale nie psuły mi one przyjemności z lektury. Z czasem doszedłem nawet do wniosku, że do biografii (a tym bez wątpienia jest Godspeed), pasują one całkiem nieźle. Reasumując: naprawdę doceniam talent Flameboya (jeszcze nie wspomniałem, że to on jest autorem rysunków do tego komiksu), ale otwarcie przyznaję, że po tego rodzaju opowieści, spodziewałem się czegoś innego.

Nie chcę już nic więcej pisać, bo musiałbym zacząć wypowiadać się na temat fenomenu Nirvany jako takiej, a ten tekst ma być tylko recenzją/opisem komiksu- niczym więcej. Nie jestem jakimś zaślepionym maniakiem tej kapeli, ale nie mogę też napisać, że jest mi ona obojętna, czy jej nie lubię. Nirvana naprawdę wiele dla mnie znaczy, dlatego nie zamierzam jej oceniać. Wielu ludzi, którzy niegdyś ją uwielbiali, teraz udaje wielkich znawców i wypowiada się na temat niedoskonałości technicznych tej kapeli, tego, że to dzięki śmierci Cobaina zyskała ona największy rozgłos etc. Dla mnie takie gadanie to brednie ludzi, którzy udają doroślejszych niż są w istocie. Ja dzięki grupie z Seattle (tak naprawdę to z Aberdeen) odkryłem nie tylko grunge, ale w ogóle piękno muzyki rockowej i przez to darzę ją wielkim szacunkiem i uwielbieniem. Zresztą dla mnie kawałki Nirvany są ponadczasowe i nigdy nie przestaną mi się podobać. Ech, no i jednak trochę rozpisałem się na temat, o którym miałem nie wspominać. Cóż, trudno. Po prostu o Nirvanie i Kurcie Cobainie nie da się pisać bez emocji. A co na koniec o samym komiksie? Jeśli jesteś fanem Nirvany to oczywiście musisz mieć ten album. Jeśli niewiele wiesz o Kurcie, a chciałbyś się, o tej niezwykle ważnej postaci światowej muzyki, dowiedzieć czegoś więcej to również zachęcam do zakupu. Jeśli zaś uważasz się za konesera, który gustuje tylko w najlepszych komiksach, to spokojnie możesz sobie Godspeed darować. Na rynku jest naprawdę wiele wybitniejszych dzieł komiksowych, a cena omawianego albumu na pewno nie należy do przystępnych (34,90 zł to dużo, nawet w porównaniu z innymi komiksami dostępnymi w księgarniach). Dla mnie jednak Godspeed nie jest typowym komiksem, lecz raczej nietypową biografią. Nietypową biografią niezwykłego człowieka i artysty.

PS: Od siebie, jako podkład muzyczny do lektury, proponuję wyśmienity album "In Utero" wiadomej kapeli...

"Godspeed. Historia Kurta Cobaina w obrazach"
Scenariusz: Barnaby Legg, Jim McCarthy
Rysunki: Flameboy
Tłumaczenie: Andrzej Frykowski
Wydawca: Omnibus Press (2003)
Wydawca PL: In Rock (2004)
Liczba stron: 96
Format: 23 x 29 cm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy

Brak komentarzy: