sobota, 17 stycznia 2009

Władca Pierścieni: Powrót Króla

I jeszcze jeden tekst z numeru 1/2005. Tym razem o filmie, a raczej o jego wydaniu DVD. Jestem wielkim fanem Tolkiena i bardzo cieszy mnie wzrost zainteresowania tym pisarzem. Szkoda tylko, że kolejne wcielenia Śródziemia przybierają filmowe rysy. Chodzi mi tutaj zwłaszcza o gry komputerowe. Wszystko co wydaje Electronic Arts, ze słowami "Lord Of The Rings" w nazwie, jest na licencji filmowej. Był jeszcze RTS "War Of The Ring" (dzieło twórców "Battle Realms"), ale czy ktokolwiek zwrócił na niego uwagę? Nie zrozumcie mnie źle, też uwielbiam trylogię Petera Jacksona, ale chciałbym żeby jego wizja Śródziemia była tylko jedną z wielu, a nie dominującą, w całej popkulturze. Przecież inni twórcy też mają bujną wyobraźnię i ich obraz świata stworzonego przez Tolkiena, z pewnością mógłby zachwycić potencjalnych odbiorców. Niestety jesteśmy skazani na filmowe Śródziemie. Gry komputerowe, bitewniak od Games Workshop, czy rozmaite gadżety- wszystko na licencji filmowej, a nie książkowej. Zostały już chyba tylko kapele metalowe i ich wizje Sródziemia, przedstawione na okładkach, w pojedynczych utworach, czy całych concept albumach. A wczoraj zacząłem dodatek do WarCrafta 2...


Minął już rok od czasu, kiedy w polskich kinach pojawiła się ostatnia część najpopularniejszej filmowej trylogii ostatnich lat. Niedawno "Władca Pierścieni: Powrót Króla" został wydany na DVD i tym sposobem trafił "pod strzechy". Podobnie jak to miało miejsce w przypadku "Drużyny pierścienia" i "Dwóch wież" widz może wybrać pomiędzy wydaniem dwupłytowym, a rozszerzonym czteropłytowym (w tym tzw. wersja kolekcjonerska zawierająca dodatkowe gadżety). "Powrót króla" znają (a przynajmniej powinni) wszyscy, więc poniższy tekst skupi się głównie na różnicach pomiędzy wersją kinową, a rozszerzoną wersją dostępną tylko na DVD.

Na początek mały rys fabularny, dla tych co jednak nie bardzo kojarzą dzieło pana Jacksona (ale nie Michaela) lub nawet nie czytali powieści profesora Tolkiena (nie wierzę, że wśród naszych czytelników są takie "okazy"). Wyprawa mająca na celu zniszczenie Jedynego Pierścienia powoli dobiega końca. Frodo i Sam przekraczają granice Mordoru i raźnym krokiem zmierzają ku ognistej Górze Przeznaczenia. Ich śladem cały czas podąża pewien szary, dwulicowy osobnik. A co u reszty drużyny? Gimli i Legolas kontynuują swoje zawody w ubijaniu orków, Arwena jak zwykle pięknie wygląda, Gandalf to stroszy brwi, to znowu dobrotliwie się uśmiecha, a Aragorn zaczyna wczuwać się w rolę króla na całego. Ogólnie jest ciekawie. I to bardzo! Jeśli naprawdę nie znacie tej wspaniałej fabuły (w co naprawdę nie mogę uwierzyć) to już nic więcej lepiej nie piszę. Po co, w końcu, psuć przyjemność poznawania najwspanialszej opowieści wymyślonej przez człowieka, a za taką właśnie uważam "Władcę Pierścieni" Johna Ronalda Ruela Tolkiena. No może tylko na zachętę wspomnę jeszcze, że czegoś takiego jak bitwa na polach Pellenoru jeszcze w kinie nie było. Rozmach i widowiskowość tej "potyczki" przebija nawet bitwę w Helmowym Jarze, którą mogliśmy podziwiać w "Dwóch wieżach".


Przejdźmy teraz do tego co nas w tym momencie najbardziej interesuje, czyli do różnic pomiędzy wersją kinową, a rozszerzonym wydaniem DVD. Otóż dodatkowych scen w "Powrocie króla" znajdziemy aż 40 minut. To naprawdę dużo, ale trzeba zaznaczyć, że materiał ten nie wpływa jakoś szczególnie na całą opowieść i równie dobrze można poznać zakończenie przygód Froda, Sama i spółki z wersji podstawowej filmu. Niemniej dla prawdziwego maniaka te 40 minut to prawdziwa uczta, pełna smakowitych i pięknie podanych kąsków. Przede wszystkim więc mamy rozbudowane niektóre wątki i postaci. Dowiadujemy się nieco więcej o Eowinie i narodzinach jej związku z Faramirem, a także jesteśmy świadkami śmierci Sarumana (biedaczysko ginie w inny sposób niż to było przedstawione w powieści). Inne dodatkowe sceny to głównie rozmowy pomiędzy bohaterami, która naprawdę niewiele wnoszą do akcji filmu. Jako ciekawostkę wspomnę tylko, że wśród tych scen znajduje się nawiązanie do, nieobecnej w całej filmowej trylogii, postaci Toma Bombadila (w książe pojawił się na początku pierwszego tomu). Inna ciekawostka to występ na ekranie samego reżysera- Petera Jacksona, który pojawia się jako pirat na jednym ze statków, które przejmuje Aragorn wraz z towarzyszami. Mimo, że wszystkie te sceny naprawdę nie są zbyt istotne dla filmu jako całości, to same w sobie sprawiają, że maniak Tolkiena czuje się po seansie jeszcze bardziej usatysfakcjonowany (w końcu dla takiego osobnika im więcej tym lepiej). Wiem co piszę- też jestem maniakiem...


Było o dodatkowych scenach, teraz o dodatkach typowych dla wszelakich ekskluzywnych wydań DVD. A te są naprawdę wyjątkowe. Pod tym względem z "Powrotem króla" mogą konkurować chyba tylko... "Drużyna pierścienia" i "Dwie wieże". Mamy więc rozmaite dokumenty: o Tolkienie, przenoszeniu scenariusza na ekran, ogólnie o realizacji filmu, a nawet o tworzeniu poszczególnych jego elementów (efekty specjalne, kostiumy, dźwięki etc.). W dokumentach tych widać jak wielkim przedsięwzięciem była realizacja całej trylogii i jak bardzo zżyli się ze sobą pracujący przy niej ludzie. Dodatki te zajmują siedem godzin i (co warto podkreślić) są w całości przetłumaczone na nasz język. Druga płyta z dodatkami zawiera film-hołd złożony dokumentaliście Cameronowi Duncanowi, który krótko po nawiązaniu współpracy z ekipą zachorował na raka i zmarł. Jego śmierć stała się później inspiracją do napisania pięknej, nagrodzonej Oscarem, pieśni "Into the West". Dalej możemy znaleźć również ukryte (niestety już nie przetłumaczone) dodatki, wśród których jest taka perełka jak wywiad Dominica Monaghana (aktor grający Merrego) z Elijahem Woodem (odtwórca roli Froda). Komentarze reżysera i ekipy, a także rozmaite wersje dźwiękowe to oczywiście standard, którego nie mogło zabraknąć i o którym nie ma nawet się co rozpisywać. Jeśli zdecydujecie się na zakup limitowanego wydania kolekcjonerskiego wersji rozszerzonej, to do waszych rąk, oprócz czterech, wypchanych po brzegi, płytek DVD, trafi również dodatkowy dysk "Tworzenie symfonii - Władca Pierścieni" oraz wspaniały model Minas Tirith. Eh, coś pięknego i drogiego, niestety.


Pora już kończyć, więc może jeszcze kilka ostatnich słów zachęty (dla tych co jeszcze nie pobiegli do sklepu). Cała saga "Władcy pierścieni" to dzieło wybitne i ponadczasowe. Wielu wielbicieli książki miało obawy czy Peter Jacson stanie na wysokości zadania i nie zmarnuje potencjału jaki tkwi w trylogii Tolkiena. Czas zweryfikował te obawy i pokazał, że nowozelandzki reżyser "dał radę"- stworzył dzieło widowiskowe, a przy tym mądre i piękne. Po prostu ekranizację jaka się "Władcy pierścieni" należała. Chwała mu za to! Ty zaś drogi czytelniku, nie ważne czy jesteś tolkienofilem czy też nie, naprawdę musisz poznać tę cudowną opowieść (choćby w postaci filmu). Z pewnością nie pożałujesz. Doskonałe wydanie DVD sprawi zaś, że jeszcze głębiej wchłoniesz w cudowny świat Śródziemia. Kto wie, może nawet sięgniesz po książkę? Do czego naprawdę gorąco zachęcam. Wracając jednak do filmu: produkcja i wydanie bez wad, całkowicie warta swej (niestety dosyć wysokiej) ceny.

Tytuł: Władca Pierścieni: Powrót Króla
Tytuł oryginalny: Lord of the Rings: Return of the King
Reżyseria: Peter Jackson
Zdjęcia: Andrew Lesnie
Scenariusz: Peter Jackson, Fran Walsh, Philippa Boyens
Obsada: Viggo Mortensen, Ian McKellen, Elijah Wood, Sean Astin, Orlando Bloom, John Rhys-Davies, Dominic Monaghan, Billy Boyd, Liv Tyler, Hugo Weaving, Cate Blanchett, Miranda Otto, Bernard Hill
Muzyka: Howard Shore

Brak komentarzy: