niedziela, 25 stycznia 2009

Street Fighter Alpha

Oj, fatalnie się dzisiaj czuję. Mam podejrzenia, co do choroby, która męczy mnie gorączką i wizytami w kiblu, ale na razie wolę nie wywoływać wilka z lasu. Jutro się zobaczy. Tymczasem proponuję kolejny tekścik, tym razem z numeru 3/2005.


Przyszła pora, aby czytelnikom Reset Forever przedstawić prawdziwą legendę komputerowych mordobić, grę o dźwięcznej i wymownej nazwie: Street Fighter. Tylko czy naprawdę trzeba ją komukolwiek przedstawiać? Wydaje mi się, że każdemu osobnikowi, który choć trochę orientuje się w świecie elektronicznej rozrywki, ta nazwa co najmniej obiła się o uszy. A więc przejdźmy może do sedna, czyli prezentacji konkretnego tytułu należącego do tej starej i wieloczęściowej serii (zapoczątkowanej jeszcze w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku). Na warsztat idzie Street Fighter Alpha.


W większości gier komputerowych sprawa z sequelami jest prosta- każda kolejna część ma odpowiednią liczbę porządkową i tyle. Wszyscy wiedzą o co chodzi. Proste i klarowne. Twórcy Street Fightera- firma Capcom, wyłamali się jednak z tego trendu i nieco namieszali w swojej serii. W ten sposób gier, w których tytule pojawia się nazwa Street Fighter było już kilkanaście, ale najwyższy numerek jaki się wśród nich spotyka to 3. Fajnie, nie? Najwięcej było dwójek. Swego czasu rynek dosłownie zalały Street Fightery 2, w których dodawano do nazwy rozmaite wyrazy: Hyper, Super, Turbo etc. Tak, wiem, że to co najmniej śmieszne, ale gwarantuję, że gierki były naprawdę świetne i wbrew pozorom, jednak pod pewnymi względami się od siebie różniły. W pewnym momencie (konkretnie to w roku 1997) Capcom postanowił wypuścić na rynek całkowicie nową część: Street Fightera 3. Nim to jednak nastąpiło zapoczątkował, tak jakby boczną linię Ulicznego Wojownika. Powstała seria Street Fighter Alpha, której akcja została umiejscowiona pomiędzy poszczególnymi (oficjalnymi) turniejami (czytaj: częściami). Dzisiaj przedstawię pierwszą część tej, liczącej trzy odsłony, serii.


Street Fighter Alpha pierwotnie ukazał się na automatach w 1995 roku. W roku następnym swoją premierę miały wersje na konsole (PSX i Sega Saturn). Pecetowcy, tradycyjnie, musieli czekać "trochę" dłużej, bo do roku 1998. Czekanie jednak się opłaciło, Street Figter Alpha był tym czego naprawdę potrzebował, umierający już wówczas, rynek mordobić na PC. Ładna, dopracowana, klasyczna bijatyka 2D dla prawdziwych fanów gatunku. Czym jednak konkretniej jest omawiana pozycja? Jeśli chodzi o fabułę to cudów proszę nie oczekiwać (jak w każdym, zresztą, mordobiciu). Wystarczy wspomnieć, że przedstawione w grze wydarzenia rozgrywają się pomiędzy Street Fighter a Street Fighter 2. Dzięki temu autorzy mogli sobie pozwolić na nieco swobody. I nie omieszkali z tego skorzystać, co widać głównie w występujących w grze postaciach. Mamy więc standardową, żelazną dwójkę: Ryu i Kena. Oprócz nich występują jeszcze: Chun Li, Sagat, Rose (postać zapożyczona z serii Darkstalkers), Charlie, Birdie, Adon, Sodom, Guy (główny bohater serii Final Fight). Jak widać towarzystwo niezbyt liczne, ale naprawdę urozmaicone. Obok starych, sprawdzonych twarzy, mamy kilku debiutantów, którzy jednak nowicjuszami nie są, gdyż pojawiali się już w innych grach Capcomu. Do tej ekipy dochodzą jeszcze trzy ukryte persony: Akuma, Dan i Bison (nie mylić z kombajnem).


Trochę o samej rozgrywce. Otóż SF Alpha to w zasadzie stary, dobry Street Figher, który posiada najbardziej charakterystyczne elementy serii. Są więc zarówno zwykłe kombosy, jak i specjalne ( trzystopniowe Super Combo, które wykonać możemy po naładowaniu paska widocznego, podczas walki, u dołu ekranu). Jeśli takie Super Combo będzie dodatkowo ciosem wykańczającym przeciwnika, to naszym oczom ukaże się ładny efekt graficzny. Na siłę takie efekciarskie wykończenie można porównać do, znanego z Mortal Kombat, fatality- ale tylko jeśli naprawdę się uprzemy. W Mortalu bowiem fatality było do zastosowania już po pokonaniu oponenta, w SF natomiast Super Combo jest pełnoprawnym (i niezwykle silnym) ciosem/serią ciosów. Nie jest też oczywiście tak brutalne jak fatality. W ogóle w Street Fighterze nie uświadczymy wcale krwi. To oczywiście gra brutalna, z racji poruszanego tematu, jednak na pewno nie krwawa, czy przesadnie epatująca przemocą. Wracając do rozgrywki: w SF Alpha mamy tradycyjny Street Figterowski system sterowania, czyli trzy rodzaje ciosu pięścią i trzy kopnięcia (wiadomy podział: szybkie/słabe, średnie, wolne/mocne). A jakie nowości w stosunku do poprzednich części? Przede wszystkim wprowadzenie kombosów łańcuchowych (Chain Combos). Polegają one na tym, że możemy łączyć ze sobą poszczególne, nie blokowane, sekwencje ciosów. Przykładowo: stukamy zwykłe kombo, a później wypalamy specjala lub Super Combo i wszystko jest nam zaliczane jako jeden ciąg uderzeń (jedno kombo). Fajny pomysł, który na pewno odświeża i urozmaica zabawę.


Street Fighter Alpha to gra już niemłoda, nie powinno więc dziwić, że jej oprawa jest dzisiaj mocno przestarzała. W porównaniu z najnowszymi trójwymiarowymi (właściwie to nie powinno się porównywać bijatyk 2D i 3D), czy nawet dwuwymiarowymi nawalankami, nie robi większego wrażenia. Dodatkowo wersja na PC pracuje w 256 kolorach. Ciężko dzisiejszemu graczowi czymś takim się zachwycać. Dla mnie osobiście SF Alpha ma swój niezwykły, ponadczasowy urok. Doskonała animacja zawodników, których postacie są duże i dosyć szczegółowe, ładne efekty "specjalne" (zwłaszcza Super Combo), no i przede wszystkim wspaniałe, ręcznie malowane tła, które naprawdę robią dobre wrażenie i są niezwykle pomysłowe (np. zaśnieżone torowisko, na którym stoją wielkie lokomotywy organizacji "Amtrak"). Wszystko jest kwestią gustu, ale w moim prywatnym odczuciu, taka prosta, kolorowa, "ręczna" grafika jest o wiele ładniejsza niż digitalizowane postacie, czy mroczne tła, wspomnianego już Mortal Kombat.

Co do dźwięków, to tutaj już nie mogę się tak zachwycać, jak przy grafice. Odgłosy, czy okrzyki są całkiem w porządku, jednak muzyka jakoś nie przypadła mi do gustu. Archaiczne, proste melodyjki, bardzo typowe dla gier Capcomu, nigdy mnie specjalnie nie zachwycały. Jakoś je jednak trawię, bo wiem, że one też, na swój sposób budują, tak charakterystyczny przecież, klimat Ulicznego Wojownika.


Podsumowując: dla kogo właściwie jest przeznaczony Street Fighter Alpha? Na pewno nie dla każdego. Tak naprawdę to gra tylko dla prawdziwych maniaków mordobić, którzy zwracają uwagę na miodność (a tej tutaj nie brakuje), a nie oprawę danej gry. Zwykli, rozpieszczeni najnowszymi produkcjami gracze, z pewnością nie zapałają miłością do SF Alpha. Piszę to z ciężkim sercem, ale to gra dla naprawdę wąskiego grona. Takie gry trzeba po prostu, co najmniej, bardzo lubić, aby móc się dobrze bawić podczas rozgrywki. Należy też zaznaczyć, że podobnie jak wszystkie mordobicia, SF Alpha daje najwięcej satysfakcji jeśli gramy z żywym przeciwnikiem (wiele zależy oczywiście od poziomu jaki prezentuje ów przeciwnik...). Gra ta jest również niezwykle trudna do zdobycia (w Polsce nigdy nie została wydana). Łatwiej znaleźć rom z tą grą do emulatora systemu CPS2, niż wersję na PC. Mimo wszystko zachęcam gorąco do sięgnięcia (nieważne czy na PC, konsolach, czy też automatach) po Street Figtera Alpha. A nóż wam się spodoba i przekonacie się do tej kultowej serii Capcomu, a może nawet do klasycznych mordobić 2D w ogóle. Czego szczerze życzę.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Przyznam bez bicia ze nie przeczytalem calosci - to po prostu Street Fighter. Wszystko zostalo juz na ten temat powiedziane, albo sie ta serie lubi albo nienawidzi :D Dobrych gier z tej serii bylo tyle, ze nawet jedna zla nie robi roznicy :D

Ja kochalem Blanke - milosc zycia. Chyba tylko Scorpion ja przebijal. No i moze Yoshimitsu (chociaz nie gralem zbyt wiele w tekkena). Ale i tak najlepszym mordobiciem byl Mortal 4. Pamietam jak z sasiadami mielismy meetingi - Scorpion, Sub Zero oraz Raiden. Moge smialo powiedziec ze reprezentowalismy poziom upper class osiedle ;)
Gdyby jeszcze sterowanie na PC stanelo na wysokosci zadania (blokada klawiatury jak nacisnales za duzo klawiszy naraz). Fajne czasy, milo sie wspomina

PKP pisze...

Już niedługo wrzucę tutaj tekst również o czwartym Mortalu, spokojna głowa :]. Blokadę klawiatury też pamiętam. Od siebie polecam jeszcze grę pt.: "War Gods"- taka midway'owa przymiarka do Mortal Kombat 4. Naprawdę rewelacyjna rzecz, o której niestety nigdy nie spłodziłem żadnego tekstu (oprócz wzmianki w historii pecetowych mordobić).