środa, 17 grudnia 2008

Ferrari Testarossa

Kolejny wyjątkowo późny wpis. Wszystko oczywiście przez moją pojebaną robotę i jeszcze bardziej pojebane zebrania działowe, na których to człowiek może dowiedzieć się jak bardzo beznadziejnym jest pracownikiem. Eh, dobra czarę goryczy wyleję innym razem; teraz zapraszam do lektury tekstu z numeru 11/2005. Tekstu wyjątkowego, bo motoryzacyjnego...

Ferrari to marka- legenda. Nie ma na świecie samochodu, który wywoływałby równie ogromne emocje, co bolidy wychodzące z fabryki wielkiego Enzo. Praktycznie każde kolejne Ferrari zyskuje miano samochodu kultowego i na stałe zapisuje się w historii motoryzacji. Jednak nawet i w tym elitarnym gronie jest "równiejszy wśród równych": Ferrari Testarossa.


Już w 1957 roku powstał pojazd, który nosił nazwę Testa Rossa (dwuczłonową). Konkretnie był to wyścigowy model 250 Testa Rossa. Do legendy tego zasłużonego samochodu (trzykrotnie wygrał dla Ferrari mistrzostwa World Sports Car Championship) nawiązuje nazwa auta, które jest bohaterem niniejszego artykułu. Początkowo też miała być ona dwuczłonowa, ale ostatecznie uznano, że jeden wyraz prezentuje się zdecydowanie korzystniej. Prace nad modelem rozpoczęto w 1982 roku, kiedy to styliści z Pininfariny (nadworny projektant Ferrari) zajęli się opracowywaniem karoserii. Elementem, który miał zaważyć na przyszłym, niepowtarzalnym wyglądzie Testarossy były dwie chłodnice umieszczone po bokach nadwozia, tuż przed tylnymi kołami. Tak wielkich wlotów powietrza nie miało do tej pory żadne szosowe auto. Dodatkowo postanowiono je w swoisty sposób zamaskować, umieszczając na drzwiach Testarossy charakterystyczne żebra. To one właśnie sprawiły, że samochód ten jest nie do pomylenia z żadnym innym Ferrari. Pięć poziomo umieszczonych, ostrych wyrostków, tnących powietrze, niczym noże masło, przy prędkości ponad 200 kilometrów na godzinę. Dodatkowo, dzięki centralnie umieszczonemu silnikowi, Testarossa otrzymała niezwykle szeroki tył, z małą szybką i potężną klapą silnika- kolejne cechy charakterystyczne.

Po zaprojektowaniu samochodu rozpoczął się szereg testów w tunelach aerodynamicznych i prace nad jak najlepszym wyciszeniem wnętrza (na szczęście nie do końca udane...). Ostatecznie samochód zaprezentowano światu na salonie paryskim we wrześniu 1984 roku. Nastała "czerwona gorączka". Każdy facet wzdychał do tego cacka. Lata osiemdziesiąte zyskały swoją motoryzacyjną ikonę. Pewnie zastanawiacie się skąd w ogóle nazwa Testarossa (oprócz nawiązania do 250 Testa Rossy). Otóż Testarossa znaczy po włosku Czerwonogłowy. Nazwa ta wzięła się od koloru cylindrów silnika tego modelu. Niektórym także kojarzyła się ona z testosteronem. No właśnie: czy może być bardziej męski samochód?


Pora na trochę spraw czysto technicznych. Za napędzanie naszego potwora odpowiedzialny jest 12 cylindrowy silnik typu boxer. Jednostka ta posiada 5 litrów pojemności i moc 390 KM. Maksymalna prędkość, do jakiej ów silnik rozpędza Testarossę to 290 km/h. Setkę samochód uzyskuje już po niecałych pięciu sekundach. Takie osiągi robią wrażenie prawda? Tylko sobie wyobraźcie: wczesny poranek pewnego świątecznego dnia, pusta autostrada, wschodzące słońce. Tylko wy i wasze Ferrari. Nikogo i niczego więcej. Naciskacie pedał gazu. Samochód błyskawicznie przyśpiesza. Po chwili macie już wrzuconą piątkę, a wskazówka licznika zbliża się do 300. Czujecie się jak w samolocie i tak też wyglądacie w lusterku wstecznym jakiegoś marudera, który nie chce wam zjechać z lewego pasa. W końcu go wymijacie. Znowu: tylko wy, przestrzeń i adrenalina. A wszystko to przy akompaniamencie wspaniałego 12 cylindrowego silnika. Jego charakterystyczny, niezwykle głośny dźwięk to muzyka, która jest najlepszym soundtrackiem do takiej jazdy (teraz już wiecie, czemu dobrze się stało, że wnętrze Testarossy nie zostało idealnie wyciszone).

O wielkim zainteresowaniu, jakim cieszyła się Testarossa niech świadczy liczba lat, w jakich produkowano ten samochód, a było ich, jakby nie patrzeć, jedenaście. Co prawda w 1991 pojawił się model 512 TR, a w 1994 512 M, jednak w istocie były to jedynie modyfikacje Testarossy, które oprócz kilku usprawnień technicznych i stylistycznych zyskały nazwy "skrótowe", pozbywając się jakże pięknego miana Testarossa. Prawdziwy, pełnoprawny następca omawianego Ferrari pojawił się dopiero w 1996 roku, a było to Ferrari 550 Maranello. Zatrzymajmy się może na chwilę przy wspomnianych nowych wersjach Testarossy. Charakterystyczne 512 w ich nazwie to nic innego jak: pojemność skokowa silnika (5), i liczba cylindrów (12). TR w pierwszym z tych modeli to skrócona nazwa Testarossa, a M w drugim z nich to Modifikata. Trzeba bowiem wiedzieć, że 512 M jest najbardziej zmienioną wersją Testarossy. O ile bowiem 512 TR miała trochę inny przedni wlot powietrza, zmodyfikowany nieco wygląd świateł przeciwmgielnych oraz przedni spojler i progi w kolorze nadwozia, to 512 M zyskała okrągłe światła tylnie (bardzo ładne zresztą) oraz całkowicie nowe światła przednie. Do tej pory jednym ze znaków rozpoznawczych Testarossy (i w ogóle wszystkich Ferrari) były wysuwane światła przednie. W 512 zrezygnowano z tego rozwiązanie, zastępując światła chowane zwykłymi reflektorami, umieszczonymi za kloszami w masce samochodu. Dzięki temu nawet w nocy współczynnik oporu powietrza pozostawał niezmienny. No cóż, coś za coś. Oprócz zmian stylistycznych kolejne wersje Testarossy miały również nieco zmienione parametry techniczne. Może „nieco” to za mało powiedziane, bowiem moc silnika w modelach 512 wzrosła do 440 KM! Pozwoliło to tym bolidom na przekroczenie magicznej bariery 300 km/h (prędkość maksymalna 512 TR i 512 M to 314 km/h).


Jak już napisałem, w 1996 debiutował następca Testarossy, model 550 Maranello- auto piękne, mocne i niesamowicie szybkie, ale nie budzące już takich emocji jak Czerwonogłowy. Po prostu czasy się zmieniły i takie samochody jak Testarossa przestały mieć rację bytu. Ogromna emisja spalin, duży poziom hałasu pracującego silnika, ciasne wnętrze i ascetyczna deska rozdzielcza. Do tego dodajmy złe manewrowanie, ogólnie trudne prowadzenie, twarde sprzęgło i opornie chodzącą dźwignię zmiany biegów. Jednak dla prawdziwego fana motoryzacji takie drobnostki nie miały żadnego znaczenia. Liczyła się tylko prędkość i świadomość, że za twoimi plecami znajduje się dwunastocylindrowy potwór, który swoim rykiem każe tylko mocniej naciskać pedał gazu. No i jeszcze ten wygląd! Testarossa na pewno nie była najszybszym samochodem swoich czasów, była za to najpiękniejszym. Osobiście dalej uważam ją za najpiękniejszy model Ferrari, jaki kiedykolwiek powstał. Przyglądając się obecnym trendom w samochodowej stylistyce jestem nawet pewien, że już nigdy nie powstanie piękniejsze Ferrari. Ba, nigdy nie powstanie piękniejszy samochód w ogóle. Bo czyż można prześcignąć skończony ideał?

Brak komentarzy: