poniedziałek, 15 grudnia 2008

Heretic II

Jest kilka takich gier, do których odczuwam szczególny sentyment. O klasyce Blizzarda już było, teraz zaś kolej na produkcję, która może pochwalić się wcale nie gorszym klimatem i mocą oddziaływania na wyobraźnię gracza. Wyszła ona ze studia Raven Software, a tytuł jej "Heretic 2" (recka pochodzi z nr 7/2004 "R-F").


Przez pewien okres czasu swoistą tradycją było, że gdy tylko pojawiła się nowa gra ID Software, to programiści z Raven Software na jej engine tworzyli własną produkcję. Tak było z Doomem (stworzono Heretica i Hexena) i Quakiem (powstał Hexen II). Podobnie sprawa się miała z Hereticiem II. I właśnie tej grze proponuję się teraz przyjrzeć.

Tym co zawsze odróżniało gry chłopaków z ID, od tego co tworzyli ich koledzy Raven, był stosunek do fabuły gier. O ile bowiem ci pierwsi traktowali ją jako swego rodzaju dodatek (nie zawsze wymagany) do zabawy, to dla twórców z Raven Software fabuła była fundamentem, na którym budowano całą grę. Poznajmy więc historię Heretica II, a konkretniej jego głównego bohatera. Elf (właściwie to przedstawiciel rasy Sidhe) Corvus, po pokonaniu D'Sparila (główny zły w pierwszej części gry), został na wieczność zesłany do Światów Zewnętrznych. Dzięki mocy magicznej księgi udało mu się jednak z nich wydostać i wrócić do rodzinnego świata, który przez lata jego nieobecności uległ znacznej zmianie. Pobratymcy Corvusa padli bowiem ofiarami tajemniczej plagi, powodującej rządzę zabijania. Oczywiście do naszego bohatera należeć będzie przywrócenie dawnego stanu rzeczy. Brzmi sztampowo? Może tylko początkowo, bowiem wraz z rozwojem akcji poznajemy historię coraz lepiej, a przy okazji zwiedzamy sobie niezwykły, różnorodny świat gry.


Heretic II to gra powstała na silniku kultowego Quake II. Fakt ten , w momencie wydania gry, już sam w sobie stanowił świadectwo doskonałej jakości grafiki. Była jednak pewna charakterystyczna rzecz, która odróżniała drugiego Heretica od drugiego Quake'a (oprócz klimatu i fabuły rzecz jasna). Mam tu na myśli sposób przedstawienia akcji. Heretic II był bowiem, w odróżnieniu od swoich poprzedników i wszystkich produkcji ID Software, grą typu TPP, a nie FPP. Początkowo przeniesienie kamery za plecy głównego bohatera wydawało się dość kontrowersyjną decyzją, ale już po premierze gry wszyscy mogli się przekonać o słuszności takiego rozwiązania. Dzięki temu możemy nie tylko skuteczniej walczyć, ale i z szerszej perspektywy podziwiać przedstawiony w grze świat. A naprawdę jest co podziwiać. Wspaniałe miasteczka, kaniony, bagna, pałace. Graficy z Raven wydusili z silnika Quake II co się dało i doskonale widać to na ekranie monitora.

Osobna sprawa to dźwięk. Fajne, nastrojowe melodie idealnie pasują do klimatu mrocznego fantasy. Co istotne muzyka nie jest ostra i namolna, przez co nie wysuwa się na pierwszy plan, a stanowi jedynie tło dla samej rozgrywki. I tak być powinno. Co do odgłosów to składają się na nie przede wszystkim dźwięki, jakie wydają nasi przeciwnicy i broń, która tych przeciwników odsyła do innego świata. Tu również nie mam żadnych zastrzeżeń.


No, a skoro już wspomniałem o broni to może warto przyjrzeć się jej nieco bliżej. Heretic to gra fantasy, oczywiste więc, że nasz bohater, chociaż w pewnym stopniu, powinien władać magią. Ta, którą posługuje się Corvus podzielona została na dwa rodzaje: ofensywną (czyli np. rozmaite firebale) i defensywną (czary, które trzymają naszych przeciwników na dystans). Oprócz magii do dyspozycji mamy znaną z wcześniejszych produkcji Raven Piekielną Laskę, która dział niczym karabin maszynowy. Jest też kilka rodzajów łuków, z których najlepsze wrażenie robi (na przeciwnikach raczej najgorsze...) Łuk Feniksa (prawdziwa rakietnica). Osobiście moją ulubioną "zabaweczką" jest jednak zakończona ostrzem drewniana laska, która w pewnym momencie gry zostaje "ulepszona". Nigdy bym nie przypuszczał, że bronią, z którą przejdę prawie całą grę, będzie ta, którą mam do dyspozycji od samego początku i która nie zużywa amunicji. A tak właśnie jest w przypadku laski Durhnwood. Przy użyciu tego "kijaszka" nasz elf potrafi nie tylko ciąć z różnych kierunków, lecz również skakać. Dla mnie, jako zapalonego miłośnika mordobić, walka tą bronią była wspaniałym przeżyciem. Ech, cudo zabawka. Szkoda, że nie mam takich umiejętnością jak Corvus, bo wtedy jakbym wyszedł nawet ze zwykłą miotłą do ludzi to... Ech... Rozmarzyłem się.

Co można napisać o przeciwnikach? Przede wszystkim to, że są naprawdę różnorodni. Będziemy walczyć zarówno z chodzącymi, pełzającymi, jak i latającymi i pływającymi paskudztwami. Co do ich wyglądu zastrzeżeń nie mam, a efektem krwi, która się wydobywa z ich ciał jestem wręcz zachwycony. Świetni są zwłaszcza bossowie, których spotykamy na końcu każdego etapu. Kolesie są tacy jak być powinni, czyli wielcy, źli i piekielnie groźni. Twarde orzechy do zgryzienia, na których połamiecie sobie wiele zębów.


Czas na małe podsumowanko. Opisałem same zalety drugiego Heretica, czy więc oznacza to, że nie posiada on wad? Cóż, właśnie to oznacza. Panowie z Raven Software odwalili kawał świetnej roboty. W czasach, kiedy synonimem gry action-adventure (wtedy zwało się to TPP) była seria Tomb Raider, stworzyli grę w tym właśnie gatunku i z miejsca zdetronizowali przygody "wielkookiej" pani archeolog. Heretic II ma zalety, które są aktualne nawet dzisiaj. Mam tu na myśli również grafikę, która nie drażni oczu i cały czas się podoba (może już jednak nie zachwyca). A wszystko to przy cenie i wymaganiach sprzętowych o wiele bardziej atrakcyjnych niż u mnóstwa nowych, ale miernych gier. A więc biegiem do sklepu (Heretic II jest cały czas dostępny w sprzedaży), a potem szybka instalacja i świat Parthoris stanie się waszym drugim (a pewnie i pierwszym) środowiskiem naturalnym.

Brak komentarzy: