wtorek, 30 grudnia 2008

Mortal Kombat Trilogy

Nowy rok coraz bliżej, a ja w prezentacji swoich tekstów sięgam w coraz odleglejszą przeszłość. Dzisiaj jeden z pierwszych artykułów, które napisałem do "R-F". Znalazł się on w numerze 5/2004 i obok, publikowanego już tutaj, "PRL" i pewnej wspominkowej pierdółki stanowił mój resetowy debiut. Jako bonus (już na wstępie) kawałek, o którym wspominam w pierwszym akapicie. Samych klipów z "Test your might" znajdziecie na youtube całą masę. Ja wybrałem taki, który pokarze postacie z "Trilogy" w ruchu, ale jeśli chcecie czegoś zabawniejszego, to polecam popisy "emo chłopaków".



Zamiast wstępu do poniższej recenzji proponuję puścić sobie utwór "Test your might" z soundtracku do filmu "Mortal Kombat". Idealnie wkręci on was w klimat gierki, którą teraz opiszę. Co, nie posiadacie tego kawałka? No trudno. Zapraszam więc od razu dalej.

Kto jeszcze dzisiaj pamięta "Mortal Kombat"? Kiedyś to była gra legenda, prawdziwy przedmiot kultu. W podstawówce tylko kilku kumpli miało kompy ( głównie Amigi ), ale tą grę znała i podziwiała cała klasa ( a raczej cała jej męska część ). A teraz? Dzieciaki jarają się jakimiś GTA 3, Simsami itp. Ech... te czasy już nie wrócą. Udany debiut kolejnej części ( "Mortal Kombat: Deadly Aliance" ) pozwala jednak optymistyczniej spoglądać w przyszłość. Ale przedmiotem moich refleksji miał być "MK Trilogy", więc dosyć rozczulania się i do rzeczy.


W 1997 roku firma Midway postanowiła na dobre rozstać się z dwuwymiarowymi Mortalami i wypuścić trójwymiarowego "Mortal Kombat 4". Zanim to jednak nastąpiło jeszcze w tym samym roku powstał "Mortal Kombat Trilogy", który miał być podsumowaniem wszystkich dotychczasowych części smoczej serii. No i jak zostało powiedziane tak się stało. "MK Trilogy" wyszedł na wszystkie ówczesne liczące się konsole ( PSX, Saturn, N64 ), a trochę później także na peceta.

Gierka nie była niczym odkrywczym. Ot kolejny Mortal w 2D, w dodatku z grafiką na poziomie trzeciej części serii. Co więc było w niej takiego wyjątkowego? Dla zwykłego, szarego gracza w zasadzie nic, ale dla mortalowego maniaka gra ta była prawdziwym spełnieniem marzeń. Oto w jednej grze zawarto wszystko, co do tej pory było w Mortal Kombat. Mamy więc wszystkie areny, ciosy, wykończenia, a przede wszystkim wszystkie postacie ( całe 34 ! ). Jeśli więc ktoś do tej pory tylko marzył o np.: pojedynku Sub-Zero z MK 2 vs Sub-Zero z MK 3 ( bez maski ), to w tym momencie jego marzenia się spełniły ( w sumie dziwny przedmiot marzeń, nie? ). W grze oprócz starych patentów zaimpletowano kilka nowości, a najważniejsze z nich to: nowe wykończenie ( Brutality ) i pasek Agressor ( coś w stylu paska Super Combo w serii Street Fighter - kojarzycie o co chodzi, nie ? ). Pod względem systemu walki nie zmieniło się nic. To dalej ten sam stary, dobry i do bólu prosty Mortal, czyli wszystkie postacie uderzają tak samo i tylko specjale i wykończenia mają inne. W gruncie rzeczy można to uznać za wadę, ale maniacy serii są do takiego systemu przyzwyczajeni i właśnie taki tolerują. Wiemy już, że grafika nie zmieniła się od czasu MK3 ( proste, digitalizowane, ale czytelne i dosyć ładne 2D ), o systemie walki też już co nieco wspomniałem, pora więc na sferę dźwiękową gry. No cóż, tutaj też niewiele się zmieniło w stosunku do poprzedników. Charakterystyczna mortalowa muzyczka, głuche odgłosy ciosów, krzyki zwycięzców i pokonanych ( wrzaski Liu Kanga rządzą ), no i złowrogi śmiech Shao Kahna, czyli standard. Szczerze powiedziawszy dla mnie nadal najbardziej mortalową muzyką pozostaje ta pochodząca z filmów ( patrz: wstęp ).


Dobra sprawy powiedzmy "techniczne" mamy już za sobą, pora więc zająć się kwestią najistotniejszą we wszystkich grach komputerowych, czyli grywalnością. Według mnie "Mortal Kombat Trilogy" to jedno z najmiodniejszych mordobić na PC. System walki jest na tyle prosty, że każdy nowicjusz już po paru minutach połapie się we wszystkim ( gwarantuję, że nikt nie wyłączy gry z powodu jej skomplikowania... ). Jednocześnie Trilogy jest na tyle dynamiczną i efektowną grą, że nawet starzy wyjadacze nie powinni być zawiedzeni. Głównym atutem mordobić zawsze były pojedynki 1 vs 1 i tutaj jest podobnie. Naprawdę nic tak w tej grze nie cieszy jak pojedynek z żywym przeciwnikiem ( ach... te wymyślne inwektywy rzucane pod adresem siedzącego obok kumpla ). Granie przeciwko komputerowi już takiej radości nie daje, ale i tak nie jest źle.

I to chyba z grubsza tyle co można by napisać o "Mortal Kombat Trilogy". Czas na małe podsumowanie. Z powyższego tekstu można wywnioskować, że "MK Trilogy" to tytuł bardzo dobry, wręcz idealny. Ale czy tak jest w istocie? No.. nie do końca. To co przeczytaliście było pisane praktycznie z perspektywy maniaka seii, a rozumiem, że kimś takim nie jest każdy gracz. Może więc trochę więcej obiektywizmu. Jesteś maniakiem smoczej serii - musisz zagrać ( pewnie i tak już grałeś ), jesteś maniakiem mordobić - też musisz zagrać ( na PC nie masz zbyt dużego, niestety, wyboru ), jesteś ogólnie maniakiem gier - możesz sobie spokojnie odpuścić. Seria "Mortal Kombat" to ważny kawałek historii komputerowej rozrywki może, więc jednak warto, chociaż spróbować. Nie zmienia to jednak faktu, że starsze tytuły tej serii są już, niestety, dosyć przestarzałe ( nie tylko pod względem grafiki, ale i systemu walki ). Mimo to zachęcam. Lets Mortal Kombat begin.

1 komentarz:

serdelkofil pisze...

aaaa, kabalem 57-63% combo damage robilem. kopalem w to niezle zadki wszystkim z podstawowki, hyhy.