piątek, 26 grudnia 2008

Polowanie na Czerwony Październik

Dzisiaj tekst z numeru 4/2005. Jakoś tak mi podpasował do świątecznego klimatu, więc go wrzucam. Zresztą omawiany film leciał, na którymś kanale, w tegoroczną wigilię. Sama recenzja, czy raczej opis, nie jest niczym wybitnym, ale zawiera pewną ciekawostkę, w postaci moich "prozatorskich popisów". Jeśli je przetrawcie, to w drugiej części tekstu natraficie na więcej konkretów i mniej bredzenia. Smacznego.


Dawno, dawno temu (a może nie tak całkiem znowu dawno?), w którymś z wielu skandynawskich fiordów, dwaj mężczyźni szykują się do podróży; podróży która całkowicie odmieni ich dotychczasowe życie. Rozmawiają chwilę o pogodzie, oddychając przy tym lodowatym północnym powietrzem, przede wszystkim jednak milczą. Milczą i rozmyślają. O czym? Tego nikt nie wie. Może o tym co zostawiają za sobą, może o tym co na nich czeka? Cały czas palą cygara. Upajają się ich smakiem. Dobrze wiedzą, że przez wiele najbliższych dni nie będą sobie mogli na tą przyjemność pozwolić. W końcu jeden się odzywa:
- Już czas kapitanie.
- Czas najwyższy! – odpowiada drugi. Człowiek, mający wiele lat na karku i wiele doświadczenia w tym co robi. Jest w nim jednak niezwykła krzepkość i energia, której nie ukryją nawet siwe włosy i broda, którą nosi. Kapitan Marko Ramius – dowódca Czerwonego Października- najnowocześniejszej łodzi podwodnej na świecie.
Kapitan i pierwszy oficer Borodin schodzą pod pokład, właz się zamyka, a my możemy podziwiać w całej okazałości największe osiągnięcie radzieckiej techniki wojskowej, które z wolna, przy akompaniamencie wspaniałej muzyki Basila Poledourisa, zanurza się w morskie fale. Rozpoczyna się długa i niebezpieczna podróż. Wyprawa, a raczej ucieczka, do Nowego Świata. Ucieczka, która zamieni się w polowanie- łowy mające wielu myśliwych, lecz jedną ofiarę: Czerwony Październik.


***


„Polowanie na Czerwony Październik” to z pewnością nie najważniejszy, czy najwybitniejszy film w dziejach kina. Czy to w ogóle film, który na stałe zapisał się w pamięci większej liczby kinomanów? Pewnie nie. Dla mnie jednak znaczy on wyjątkowo wiele. W żadnym innym obrazie, który miałem okazję oglądać, nie przedstawiono tak wspaniale schyłkowego okresu zimnej wojny. Tak, tak, wiem że to wszystko to tylko political fiction (a pod pewnym względem wręcz scince fiction), ale czy któryś film pokazuje w tak malowniczy sposób potęgę późnego ZSRR? Dla mnie Czerwony Październik (okręt, nie film) to symbol przemijającej mocy i władzy. Jedna łódź, jeden kapitan, a siła która może wywołać trzecią wojnę światową. Na szczęście Marko Ramius to z jednej strony człowiek twardy i surowy, lecz z drugiej wielki pacyfista, któremu nie jest obojętne ludzkie życie (co nie oznacza, że nie potrafi zabić swego przeciwnika). Bohater kreowany przez Seana Connery’ego mimo swej grozy i nieprzystępności, a także mimo swojego postępowania (jakby nie patrzeć jest przecież zdrajcą ojczyzny) natychmiast wzbudza w nas sympatię i szacunek. Hm, ciekawe czy dzięki talentowi Toma Clancy'ego do wymyślania niezwykłych bohaterów, czy może dzięki grze popularnego Szkota?


A co jest najlepsze w tym filmie? Gdzie na tym torcie można znaleźć wisienkę? Ja ją znalazłem już na samym początku. To opisana wyżej scena. Wiem, że w tym opisie jest kilka nieścisłości i pewnie coś pokręciłem, ale cóż, pamięć ludzka zawodna jest, a filmu już dawno nie widziałem (oj, trzeba będzie w końcu nadrobić tę zaległość). Wracając do sceny: moment, w którym Czerwony Październik rusza w swą podróż jest naprawdę niesamowity. Klimat tego fragment filmu jest tak... (nie wiem jakiego słowa użyć: intensywny, wyrazisty, nieporównywalny z niczym innym?). Jedno z największych osiągnięć technologicznych człowieka na tle pięknego dziewiczego krajobrazu i do tego wszystkiego jeszcze wspaniała muzyka, przygrywająca w tle. Uważam, że niewiele scen filmowych działa tak silnie na wyobraźnię, jak właśnie ta. Ale to pewnie przez to, że za mało filmów oglądam...

Tytuł: Polowanie na Czerwony Październik
Tytuł oryginalny: The Hunt for Red October
Reżyseria: John McTiernan
Zdjęcia: Jan De Bont
Scenariusz: Tom Clancy, Larry Ferguson, Donald Stewart
Obsada: Sean Connery, Alec Baldwin, Scott Glenn, Sam Neill, James Earl Jones, Courtney B. Vance, Joss Ackland, Peter Firth, Tim Curry, Stellan Skarsgard, Tomas Arana, Richard Jordan
Muzyka: Basil Poledouris
Rok produkcji: 1990
Kraj produkcji: USA

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Czesc Zasadniczo zgadzam się z twoim opisem, a własciwie luznymi przemysleniami na temat "Polowania..." Jednak uważam, ze nie slusznie piszesz o tym filmie: "Czy to w ogóle film, który na stałe zapisał się w pamięci większej liczby kinomanów? " i dajesz opdowiedz: "Pewnie nie". Moim nieskmromnym zdaniem jest to jeden z najlepszych filmów przedstawiających dosc niszowa tematyke jaka sa filmy zwiazane z okretami podwodnymi. Wystepuje tu oczywiscie tzw. watek "political fiction", ale wystepuje on we wszystkich filmach o tej tematyce poczawszy że wymienie tylko kilka "U-571" (gdzie dzielni alianci zdobywaja enigme, oczywiste kłamstwo), "K-19" (tu z kolei mamy przedstawione zmagania dzielnej rosyjskiej załogi z wyciekiem z reaktora atomoego. Film bardzo dobry ale niepotrzebnie przepelniony patosem), "Hostile Waters" (to film bliźniak K-19 ale ze wzglebu na bardzo niski budzet i pewne braki koncepcji rezysera mozna go zaliczyc do filmow dotyczacych opisanej tematyki ale kategori B), "Karmazynowy przypływ" (w tym filmie równiez ukazana nam jest w sposob dosc imponujacy tematyka zwiazana z lodziami podwodymi chodzi mi tu glownie o datale dotczace wygladu okretu i obsady aktoreskiej ktora podobnie jak w "Polowaniu" jest bardzo dobra). To w zasadzie sa wszystkie filmy strikte o tematyce zwiazanej z okretami podwodnymi jakie widzialem, ich akcja rozgrywa sie w dosc sporym rozstrzale czasowym bo od okresu II wojny światowej praktycznie po czasy nam wspólczesne. W tym miejscu musze jednak wsspomiec o filmie poruszajacym teamatyke zwiazana z łodziami podwodnymi ktory ze wzgledu na jego wysoki realizm nie został przez zemnie wymieniony wyzej to oczywiscie klasa sama w sobie, a mowa tu filmie Petersena "Das Boot" (jedyne co przychodzi mi do głowy przy opisie tego filmu to praktycznie arcydzielo).Film ten ukazuje nam w sposob pratycznie realistyczny zycie jakie toczy sie na okrecie podwodnym. Reasumujac zgadzam sie z mysla przewodbniia twego opisu, choc nie z jej wszystkimi tezami. PS. Wyjscie okretu w morze i wstamiala muzyka towarzyszaca temu wydarzeniu to swoistego rodzaju mottyw przewodni filmow o tematyce marynistyczne bo wystepuje on zarówno takich filmach jak "Piraci","Titanic"...,mamy go rowniez w "Das Boot","Polowaniu na Czerwony Październik", jak i w "Karmazynowym przypływie". Takie polaczenie muzyki z obrazem wychodzacego w morze okretu obojetnie jakiego to w wiekszosci filmow o tej tematyce standart, kalka uzywana przez wielu rezyserow i scenarzystow.

PKP pisze...

Właśnie dlatego, że to niszowa tematyka założyłem, że film ten dla przeciętnego widza zostanie "zatopiony" przez inne produkcje (niemarinistyczne). "Okręt" to film do którego się zabieram już od dłuższego czasu, a teraz seans z nim w roli głównej oficjalnie wpisuję na listę postanowień noworocznych. Do samej wyliczanki produkcji o okrętach podwodnych dołożyłbym jeszcze "SeaQuest" (jeden z seriali mojego dzieciństwa). Co prawda to serial s-f, ale zawsze z łodzią podwodną w roli tytułowej... Wiem, że do napisania tutaj komentarza z nickiem trzeba się długo logować etc., ale mogę w takim razie chociaż prosić o podpis już po komentarzu (żeby było mniej bezosobowo).

Anonimowy pisze...

Czesc
Nazywam sie Rafał.